Na razie w klubie z Al. Zygmuntowskich chcą odchudzić kadrę piłkarzy. – O wzmocnieniach pomyślimy tylko wtedy jak znajdą się na to pieniądze – podkreśla nowy prezes
– Na liście jest pięciu zawodników – mówi Siergiej Michajłow, kierownik lubelskiej drużyny. – Ale nie zdradzamy ich nazwisk, bo choć mogą, to wcale nie muszą odejść. Wszystko zależy teraz od tego jak potoczą się ich rozmowy z zarządem klubu.
Wiadomo jednak, że do odstrzału idą piłkarze, którzy w minionej rundzie grali bardzo mało. Czy wśród nich jest Rafał Niżnik? – Rafał prawdopodobnie zostanie w klubie, ale w nieco innej roli. Chcemy go w jakiś sposób zagospodarować – przyznaje Michajłow.
Kara za zachowanie pseudokibiców
W poniedziałek rządy w klubie oficjalnie objął nowy prezes. Już na początku spotkała go niemiła niespodzianka.
– Dostaliśmy pismo z PZPN o nałożeniu na klub kary w wysokości 3 tys. zł za rzucenie przez kibiców petardy w wyjazdowym meczu z Unią Tarnów – mówi Tadeusz Kuna.
– Nie wiem jeszcze, czy będziemy się odwoływać, bo przewinienie jest bezsprzeczne. Spróbujemy wysondować możliwości uniknięcia kary w PZPN. Jeśli okaże się, że nie ma na to szans, to zrezygnujemy z odwołania, na które musielibyśmy wydać 1,5 tys. zł.
Ciąg dalszy konfliktu
Porozumienie z fanami "żółto-biało-niebieskich” to chyba największe wyzwanie dla nowego szefa spółki. Wydawało się, że po spełnieniu przez klub ich postulatów konflikt został zażegnany, ale wygląda na to, iż wcale tak nie jest.
Wszystko dlatego, iż rada nadzorcza ujawniła postulaty, a zdaniem kibiców umawiano się na zachowanie ich w tajemnicy. Dlatego oświadczyli, że "zrywają rozmowy z zarządem”.
W odpowiedzi swoje oświadczenie wydał też klub. Czytamy w nim m.in., że "zgłoszone postulaty nigdy nie były objęte klauzulą tajności”, a decyzja o ich ujawnieniu zapadła "po stwierdzeniu, że ich treść zna jedynie wąska grupa kibiców”.
Sytuacja jest patowa.
– Już pierwszego dnia swojego urzędowania poszedłem do kibiców, ale stwierdzili, że nie będą ze mną rozmawiać. Nie mogę więc nic zrobić. Jestem jednak otwarty na rozmowy i jeżeli tylko druga strona zechce, to możemy się spotkać – podkreśla Kuna.