![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Piłkarze Motoru odnieśli drugie z rzędu zwycięstwo, a pierwsze w tym sezonie przed własną publicznością. Gola na wagę trzech punktów zdobył Rafał Król.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Gospodarze zdawali sobie sprawę, że czeka ich kolejna ciężka konfrontacja, ponieważ ekipa z Kluczborka także walczy o pozostanie na zapleczu ekstraklasy.
Miękka murawa dodatkowo utrudniała zadanie. Na takiej nawierzchni nie było mowy o płynnej wymianie podań, dlatego decydujące mogły okazać się stałe fragmenty gry.
W tym elemencie Motor był lepiej przygotowany do rywalizacji, chociaż pierwszą groźną sytuację stworzył po ładnej akcji. W 3 min do wycofanej piłki najszybciej dobiegł Marcin Popławski, ale uderzył tuż nad poprzeczką. Chwilę później gorąco było w polu karnym lublinian.
Do strzału z 11 m złożył się Waldemar Sobota. Zawodnik MKS na szczęście nie był precyzyjny i futbolówka trafiła prosto do dobrze ustawionego Dawida Dłoniaka, który w sobotnim meczu interweniował pewnie. W 20 min ponownie okazał się lepszy od Soboty.
Po drugiej stronie boiska także doszło do kilku spięć. Po dośrodkowaniu z rogu bardzo bliski szczęścia był Przemysław Żmuda, ale "główkował” obok słupka. W 25 min znowu było zamieszanie przy bramce gości. Na strzał zdecydował się rozgrywający dobre zawody Marek Fundakowski, a odbita od Pawła Odrzywolskiego piłka spadła na... siatkę.
Kolejna próba Motoru zakończyła się powodzeniem. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Wojciecha Białka akcję zamykał Rafał Król, który precyzyjnym strzałem głową uzyskał prowadzenie dla gospodarzy.
Na stadionie wybuchła radość, ulgę poczuł też trener Bogusław Bianiak, który jeszcze nie mógł zasiąść na ławce rezerwowych i spotkanie obserwował z pomieszczenia obok kabiny spikera.
– Przegrywamy w środku boiska – grzmiał szkoleniowiec przed zdobyciem gola. – Tak nie można grać, u siebie trzeba walczyć – mobilizował swoich podopiecznych.
Po zmianie stron Motor przeżywał trudne chwile, ponieważ goście rzucili się do odrabiania straty. "Żółto-biało-niebiescy” ofiarnie bronili wyniku, jednak bardzo długo nie potrafili wyprowadzić kontry. Nie pomogło wejście Dominika Płazy, nie wyróżniał się też Paweł Adamiec.
Dobrze, że przeciwnicy nie mieli pomysłów na sforsowanie miejscowej defensywy, która została osłabiona przymusowym zejściem Dawida Ptaszyńskiego. Obrońca Motoru z wybitym barkiem trafił do szpitala i zanosi się na kilkutygodniową przerwę w grze.
W końcówce meczu goście mogli zaskoczyć Dłoniaka, jednak Arkadiusz Półchłopek nie trafił w bramkę. Zmęczonym lublinianom udało się oddalić niebezpieczeństwo, a nawet przeprowadzić jeszcze jeden atak.
Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego Tomasz Jagieniak bezpardonowo powstrzymał Fundakowskiego, za co został ukarany czerwoną kartą.
Motor Lublin – MKS Kluczbork 1:0 (1:0)
Rafał Król w 27 min.
SKŁADY
Motor: Dłoniak – Syroka, Ptaszyński (66 Lenart), Maciejewski, Kalinowski – Adamiec (71 Santana), Żmuda, Popławski, Król, Białek (57 Płaza) – Fundakowski.
Kluczbork: Stodoła – Orłowicz, Odrzywolski, Jagieniak, Stawowy – Niziołek, Copik (67 Emeka), Glanowski (46 Wodniok), Nitkiewicz (56 Tuszyński) – Sobota, Półchłopek.
Czerwona kartka: Jagieniak (90 minuta, za faul na Fundakowskim).
Żółte kartki: Król, Lenart (M) – Niziołek (K).
Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola). Widzów: ok. 2 tys.
Przemysław Żmuda, piłkarz Motoru
• W drugiej połowie opadliście z sił?
– Przyznaję, że największy kryzys miałem w 20 minucie. Później czułem się już dobrze. Po meczu wiele mówiło się o zmęczeniu, ale nikt nie zwrócił uwagi, że to był pierwszy tak ciepły dzień. Podczas pierwszej rozgrzewki przeważnie lekko nas zatyka, a po krótkim odpoczynku jesteśmy gotowi do zawodów. Teraz było inaczej, przed spotkaniem nie miałem żadnych problemów i obawiałem się, że kłopoty mogą pojawić się w trakcie meczu. I tak było. Po zmianie stron nasza gra nie wyglądała dobrze, ale my za wszelką cenę chcieliśmy utrzymać prowadzenie. To też miało wpływ na przebieg rywalizacji.
• Wrócił optymizm?
– Zdecydowanie tak. Powoli wracamy do gry, ja jestem dobrej myśli.
• W ostatnim spotkaniu mógł pan zdobyć gola...
– Ćwiczyliśmy stałe fragmenty i koledzy postarali się, abym miał miejsce do oddania strzału. Niestety, zabrakło precyzji i po uderzeniu głową piłka przeleciała obok słupka.
• Przed wami konfrontacja z Widzewem, liderem rozgrywek...
– Moim zdaniem możemy pokusić się o niespodziankę. Dla nas takie spotkania to okazja do promocji, pokazania się z jak najlepszej strony. Do Łodzi pojedziemy pograć w piłkę, bo Widzew dysponuje dobrą murawą.
Rejestracja spółki coraz bliżej
– Na razie idziemy obraną drogą, konsekwentnie dążąc do utworzenia spółki – powiedział Grzegorz Szkutnik, prezes lubelskiego klubu. – Z potencjalnymi wspólnikami, którzy w tej chwili pragną zachować anonimowość, ustaliliśmy, że tuż po świętach spotkamy się i w obecności notariusza podpiszemy stosowne dokumenty.
Mam nadzieję, że nieoczekiwane wydarzenia nie pokrzyżują naszych planów. To będzie konkretna decyzja, zmierzająca do uzdrowienia sytuacji w naszym klubie. Ufam, że niedługo będziemy mogli udać się do Ratusza z dobrymi informacjami i dojdzie do ścisłej współpracy z władzami miasta.