Rozmowa z Marianem Starownikiem, prezesem Zarządu Wojewódzkiego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych w Lublinie.
– Od wielu lat w sondażach opinii publicznej strażacy są postrzegani jako organizacja obdarzona największym zaufaniem. Bardzo dobrze widać to w regionie, w mniejszych miejscowościach, gdzie ludzie doceniają pracę ratowników. W tych mniejszych społecznościach strażacy nie tylko wyjeżdżają do pożaru czy wypadków. Animują życie okolicy, prowadzą kluby, gdzie organizowane są imprezy i uroczystości.
• Czy praca ochotnika i strażaka zawodowego bardzo różnią się od siebie?
– Obaj wykonują takie same zadania. Ale ochotnik działa niemal społecznie i za udział w akcji dostaje niewielkie pieniądze. Obie formacje dysponują bardzo podobnym sprzętem, zarówno jeśli chodzi o samochody, jak i wyposażenie specjalistyczne. W ubiegłym roku do jednostek OSP trafiło 50 nowych samochodów.
• Czy ochotnicy biorą udział w równie dużej liczbie akcji, co zawodowcy?
– Myślę, że ta granica coraz bardziej się zaciera. Przykładem na to jest np. OSP z Milejowa, którego członkowie w ub. roku wyjeżdżali do akcji 170 razy. Warto wspomnieć o OSP Kock, która 90 razy jechała z pomocą poszkodowanym. To średnio wychodzi co 2–3 dni w roku.