Rok 1939 wspomina pan Leon Cios z Suchowoli.
W tym samym czasie na południe ciągnęła północna grupa Wojska Polskiego – Nowogródzkiej Brygady Kawalerii gen. Andersa. Przedni zwiad grupy w porę odkrył kwaterujących w Suchowoli Niemców. Nie było już czasu, aby zmieniać marszrutę, padł więc rozkaz przebicia się siłą.
Odłamki pocisków i gruzu, a także szalejący pożar wzbudziły popłoch wśród śpiących niemieckich żołnierzy. Wyrwani ze snu chaotycznie rzucili się do wyjścia, lecz tak czekał już na nich szwadron polskich ułanów. Walka była gwałtowna i brutalna. Zginęło bardzo wielu żołnierzy. Niemcy nie prosili o litość, a Polacy nie brali jeńców. Po obrzuceniu obozowiska granatami niemiecki oddział błyskawicznie uciekł do pobliskiego lasu. Rankiem po opatrzeniu rannych i pochowaniu zabitych Niemcy odjechali.
Grupa „grabarzy” po pochowaniu polskich żołnierzy, przeniosła blokującą wejście do kościoła zbiorową niemiecką mogiłę.
Dla upamiętnienia udanego szturmu polskich ułanów na stacjonujących w Suchowoli Niemców nowy proboszcz – ksiądz Szydłowski zarządził, aby w wyrwy pokaleczonej pociskami wieży kościelnej wmurowano niewybuchy używanych przez polską artylerię pocisków armatnich. Ciała bohaterów tej bitwy spoczywają w wojskowej kwaterze na cmentarzu parafialnym w Suchowoli, otoczone troskliwą opieką uczniów miejscowej szkoły podstawowej.