13 września 1939 roku słońce świeciło pełnia jesiennego blasku. Bezchmurne niebo pięknie zlewało się z jesiennymi barwami lasów wokół Frampola. Tymczasem o 15.20 z "księżych dołków” rozległ się dźwięk harcerskiej trąbki, ostrzegającej przed niemieckimi samolotami. Pół godziny później Frampol zamienił się w wielką pochodnię.
Cel obrany
Frampol idealnie nadawał się do prób nowych bomb zapalających. "Drewniane” miasto w kotlinie doskonale spełniało wymagania niemieckiego lotnictwa. Von Richthofen podjął decyzję: nalot rozpocznie się 13 września o godiznie 15.30.
Agenci przebrani za księży
Zanim jednak przyleciały niemieckie Dorniery we Frampolu pojawiła się V kolumna. – Ludzie opowiadają, że tego dnia zajechała do Frampola limuzyna z agentami przebranymi za księży. Nie wzbudzali podejrzeń i to prawdopodobnie oni na rogach frampolskiego rynku wyłożyli ogromne białe krzyże z płótna, które po latach zauważył na starych lotniczych zdjęciach redaktor Sikorski z TV Lublin, podczas realizacji filmu o bombardowaniu – opowiada Tadeusz Niedźwiecki, burmistrz Frampola.
Krzyże też nikogo nie zdziwiły, bo Frampol przed wojną słynął z wyrobu płótna lnianego, które bielało na ścierniskach suszone jesiennym słońcem.
Czujni mieszkańcy
Tamtego dnia kilka minut po 15 rozległ się dźwięk harcerskiej trąbki. Od zachodu leciał pierwszy klucz niemieckich bombowców. Ludzie w popłochu zaczęli uciekać w pola – opowiada Leon Kość, świadek nalotu, który w tym czasie miał 12 lat. – Samoloty zawróciły nad Frampolem i poleciały pierwsze bomby. Za chwilę cały Frampol płonął. Mój ojciec wypychał ze stodoły sprzęt rolniczy, ja wyprowadziłem źrebaka po za strefę bombardowania i wróciłem pomagać tacie. Ludzie uciekali w panice. Widziałem, jak Żyd mieszkający przy ulicy Wesołej, nieszczęśliwie podczas ucieczki zahaczył się chałatem na płocie. Po chwili ogarnęły go płomienie.
Ludność z dobytkiem, który zdołała wynieść z domów, skryła się w "księżych dołkach”. Cześć jednak przylgnęła do ziemi w sadach przy posesjach w centrum. – Widziałem, jak bomba rozniosła mojego sąsiada, Wacława Miazgę. Tylko zdążyłem krzyknąć "Wacławie! Połóżcie się pod krzakiem”, gdy ze świstem spadła na niego bomba…
90 procent
18 września nad Frampolem znowu pojawił się samolot zwiadowczy Luftwaffe, który zrobił zdjęcia lotnicze. Poddano je analizie skuteczności i rozrzutu bombardowania. Frampol, podobnie jak hiszpańska Guernica, został zniszczony w 90 procentach.
Czas zapomnienia
Po tym bombardowaniu Frampol już nigdy nie powrócił do pierwotnego stanu. – Warsztaty włókiennicze nigdy nie ruszyły, cześć ludzi wyniosło się z miasta, zaś społeczność żydowską, stanowiącą 40 proc. mieszkańców miasta Niemcy zabili na miejscu lub wywieźli do Bełżca. Nikt nigdy nie oszacował strat, jakie poniosło miasta. Nikt nas nawet za to nie przeprosił – dodaje burmistrz Frampola.
O Guernice mówiono podczas procesu Norymberskiego, o Frampolu nikt nie wspomniał. A wolfram von Richthofen umarł w 1945 roku w niewoli amerykańskiej. Na raka.