Azoty Puławy zakończyły sezon na czwartym miejscu. Rozgrywający Paweł Podsiadło: druga część sezonu dobrze rokowała na decydującą rozgrywkę, trochę szkoda, że zabrakło play-off
To był sezon w którym puławianie chcieli poprawić ubiegłoroczny wynik. Pod okiem dwóch trenerów, najpierw Bartosza Jureckiego, następnie Zbigniewa Markuszewskiego, Azoty zakończyły rozgrywki na szóstym miejscu, najgorszym od kilku lat. W wakacje władze klubu zatrudniły więc nowego szkoleniowca Michała Skórskiego. Prezes klubu Jerzy Witaszek zdecydował się na wariant krajowy. Poza bramkarzami Walentynem Koszowym i Wadimem Bogdanowem zagraniczny zaciąg pożegnał się z Azotami. Kadra zespołu przeszła prawdziwą rewolucję. W sumie z Azotów odeszło się aż 10 zawodników. W ich miejsce dołączyli nowi – rozgrywający Antoni Łangowski, Michał Szyba, Rafał Przybylski, Bartosz Kowalczyk i Jakub Moryń, skrzydłowy Michał Skwierawski i obrotowy Dawid Dawydzik. Do drużyny włączeni zostali także najzdolniejsi wychowankowie: Kacper Mchawrab, Kacper Adamczuk i Wojciech Borucki.
Od początku sezonu trenerowi Skórskiemu trudno było wprowadzić drużynę na poziom gry satysfakcjonujący władze klubu, kibiców i samych zawodników. Były zwycięstwa, które przeplatały porażki, często dość zaskakujące, a mające przykre konsekwencje. W takich kategoriach trzeba widzieć wyjazdowe przegrane z Chrobrym Głogów, Zagłębiem Lubin i Górnikiem Zabrze. Z ostatnim z rywali puławianie przegrali po rzutach karnych 2:4 (w meczu był remis 34:34) także w rewanżu przed swoimi kibicami. Po braku satysfakcjonujących wyników i oddalającej się szansy nawiązania rywalizacji z czołówką tabeli, czyli PGE Vive Kielce, a przede wszystkim Orlen Wisłą Płock i Górnikiem, na przełomie starego i nowego roku pojawił się temat zmiany trenera. Ostatecznie klub nie zdecydował się na taki krok. Od początku 2020 roku do sztabu szkoleniowego dołączył dyrektor sportowy Marcin Kurowski, który miał zadanie wspomagać trenera Skórskiego i drugiego szkoleniowca Piotra Pezdę. Efekty takiego kroku były widoczne w drugiej części sezonu. – Szkoda, że nie dane nam było, z wiadomych względów, dokończyć sezonu. W drugiej części rozgrywek nasza gra wyglądała już zdecydowanie lepiej niż na początku sezonu. W perspektywie rywalizacji o miejsce na podium wzrost formy był czynnikiem sprzyjającym – tłumaczy rozgrywający Azotów Paweł Podsiadło.
Miejsce w czwórce to wynik zgodny z celem jaki puławski klub postawił przed zawodnikami i trenerem na początku rozgrywek. – Zrealizowaliśmy zadanie na ten sezon. Choć trzeba przyznać, że pozostał pewien niedosyt – dodaje Podsiadło.
Zdecydowanie po stronie minusów należy zapisać słaby występ w europejskich pucharach. W EHF Cup puławianom nie udało się powtórzyć osiągnięcia z poprzedniego sezonu i nie awansowali do fazy grupowej. Decydującą batalię przegrali różnicą jednej bramki z Gwardią Opole.