– Nie chcemy narzekać na pandemię i zamiast prosić o wsparcie, chcemy dać klientom coś od siebie. Należy im się to, bo w tym trudnym czasie zostali z nami i wspierają nas swoimi zamówieniami. Rozmowa z Magdaleną Ciechońską, współwłaścicielką Pubu Czytelnia w Lublinie
• W sytuacji gdy wiele lubelskich restauracji walczy o przetrwanie, ogłosiliście konkurs, w którym rozdajecie pizzę. Nietypowo.
– Nie chcemy narzekać na pandemię i zamiast prosić o wsparcie, chcemy dać klientom coś od siebie. Należy im się to, bo w tym trudnym czasie zostali z nami i wspierają nas swoimi zamówieniami. Im przecież też teraz nie jest łatwo, a mimo to otrzymujemy od nich ogrom wsparcia i ciepłych słów. Na naszym facebooku uruchomiliśmy wczoraj konkurs: trzy osoby mogą wygrać roczny abonament na pizzę. Przez okrągły rok raz w miesiącu dowieziemy im do domu wybraną pizzę, by mogli cieszyć się jej smakiem w gronie rodziny lub przyjaciół. Chcemy im w ten sposób podziękować za to, że z nami są.
• Słyszę w Pani głosie dużo optymizmu.
– Bo nie wolno go tracić! Staramy się nie narzekać, tylko ciężko pracować, żeby utrzymać pub. Na szczęście mam wolny zawód, więc wiele czasu mogę spędzać w Czytelni. Przy nakładzie pracy moim i męża wierzymy, że jakoś to będzie. Nie spodziewam się, że sytuacja zmieni się w najbliższych tygodniach, ale po cichu liczę na to, że w marcu będziemy mogli przywitać już naszych klientów stacjonarnie.
• Od jak dawna prowadzicie państwo Czytelnię?
– Przejęliśmy lokal 5 lat temu. Działamy przy ul. Godebskiego. Lokalizacja sprawiała więc, że był to typowy studencki bar. Bardzo zależało nam jednak, żeby zmienić to miejsce w przyjazne dla wszystkich klientów. I to się udało. Zrobiliśmy to dzięki m.in. rozszerzeniu karty także o makarony, zupy i sałatki oraz przez postawienie na najwyższą jakość produktów.
• A potem przyszedł koronawirus…
– Byliśmy w o tyle dobrej sytuacji, że od zawsze serwowaliśmy posiłki na dowóz. Teraz zostaliśmy jednak tylko z tą możliwością i dobrze nie jest. Stary rok zamykaliśmy z obrotami na poziomie 30 procent tych sprzed epidemii, a styczeń jest jeszcze gorszy.
• Skorzystaliście z którejś z tarcz?
– Dostaliśmy tylko dotację w wysokości 5 tys. zł. Innego wsparcia nie mogliśmy otrzymać, bo nie zatrudnialiśmy na etacie. Nasza kadra to studenci. Niestety, część z nich odeszła ze względu na zdalną naukę. Ci, którzy zostali, to w pewnym sensie nasza rodzina. Walczymy o nich i o to, żeby mogli pracować. Dlatego np. pracownicy baru przekwalifikowali się i teraz pracują w kuchni. Bardzo cieszymy się, że z nami zostali.