Z Karolem Opoką, właścicielem restauracji „Swojskie jadło” w Sobieszczanach-Kolonii rozmawiamy o prawdopodobnie jedynym w Polsce lokalu, który nie został zamknięty w związku z epidemią.
• Na Interaktywnej Mapie Wolnego Biznesu pojawiła się informacja, że właśnie otworzył Pan restaurację.
– To informacja nie do końca prawdziwa, bo nigdy nie byliśmy zamknięci. Działamy cały czas.
• Jak to? Działaliście stacjonarnie? Nie byliście zamknięci nawet w marcu tamtego roku podczas pierwszego lockdownu?
– Ani na jeden dzień. Jestem pewnie jedynym restauratorem nie tylko w województwie lubelskim, ale i w całej Polsce, który działa bez przerwy. Obsługujemy przede wszystkim osoby pracujące na budowie drogi S19. Niektórzy kierownicy budowy biorą dla swoich ludzi jedzenie na wynos. Mówią, że nie chcą robić problemów i sobie, i nam. Inni budowlańcy przychodzą i jedzą na miejscu. Nie rozsiadają się na dłużej. Jedzą obiad i wracają do pracy. Przecież wygodniej zjeść przy stoliku niż w zimnej kabinie koparki czy ciężarówki. Zwłaszcza zimą to duży problem.
• Działając w ten sposób, nie boi się Pan kontroli sanepidu czy policji?
– Jak przyjadą, to będę się tłumaczył, ale chcę pracować i utrzymywać swoją rodzinę i pracowników.
• Pracując stacjonarnie, może nie zostać Pan objęty pomocą z tzw. tarczy antykryzysowych.
– Działamy i na brak pieniędzy nie narzekamy. Nie potrzebujemy żadnej tarczy.
>>> Przeczytaj także: Ośrodek narciarski w Chrzanowie dalej działa. "Nie możemy ukarać kogoś za jazdę na nartach czy sankach"
• A co jeśli sanepid nałoży na Pana karę? To może być aż 30 tysięcy złotych?
– Nawet jak tak by się stało – w co nie wierzę – to co mi zrobią? Ja nie zapłacę, bo nie mam skąd. A jak przyjdzie komornik, to też nie będzie miał co windykować. Ale tak jak powiedziałem, ja w te kary nie wierzę, bo do zamknięcia lokali nie ma żadnych podstaw prawnych. Uważam, że gdyby wszyscy restauratorzy skrzyknęli się i otworzyli swoje lokale, to nie byłoby szans, żeby wszystkich skontrolować. Nie byłoby też żadnych kar.
• Niczego się Pan nie boi?
– Niczego. Chociaż nie, boję się prądu, a poza tym niczego.
• Prowadząc lokal, mimo rządowych zakazów, ma Pan też czas, żeby pomagać innym.
– To dla mnie bardzo ważna sprawa. Przed świętami pomagaliśmy wielodzietnej rodzinie, która mieszkała w bardzo złych warunkach. Prowadziłem lokal, a w międzyczasie we trzech zrobiliśmy remont, żeby wykończyć pokoje dla dzieci. Żadnej profesjonalnej firmy do tego nie było, a nam się udało. Do końca tego tygodnia powinniśmy wszystko skończyć. Teraz zaczynam pomagać kolejnej rodzinie. Tym razem takiej z 11 dzieci. Zbieramy dla nich meble i żywność. Dużo ludzi się do tego włącza.
• Jest pan więc nie tylko restauratorem, ale i społecznikiem.
– Jestem. To dla mnie ważna sprawa. Nie sposób opisać, co czuje człowiek, gdy widzi w oczach dzieci szczęście. Gdy widzi radość, którą czują, malującą się na ich buziach. Wtedy żadne „dziękuję” nie jest potrzebne. Chociaż oczywiście, z laurek, jakie dostajemy, bardzo się cieszymy!
>>> Przeczytaj także: Lubelskie: Zaczynali kilka lat temu w garażu. W 2020 r. ich przychody przekroczyły 10 mln zł