To smutna wiadomość dla hodowców koni arabskich. W poniedziałek zmarła Shirley Watts, którą świat zna głównie jako żonę perkusisty The Rolling Stones, a Janów Podlaski jako miłośniczkę polskich arabów. Na corocznych aukcjach Pride of Poland zostawiała tu miliony.
Shirley Watts zmarła na raka w wieku 82 lat, półtora roku po śmierci swojego męża Charliego Wattsa. To para bardzo dobrze znana na południowym Podlasiu, a zwłaszcza w Janowie Podlaskim, gdzie mieści się najstarsza państwowa stadnina koni arabskich.
Wattsowie sami bowiem byli właścicielami stajni Halsdon Arabians w Anglii. Jeszcze za czasów byłego prezesa janowskiej stadniny Marka Treli, Shirley Watts była stałą bywalczynią aukcji Pride of Poland i zostawiała na niej grube miliony. Na przykład, w 2007 roku wylicytowała klacz Pietę za 300 tys. euro. Była to wówczas najwyższa cena na Pride of Poland.
Podczas pobytów na południowym Podlasiu małżeństwo zawsze zatrzymywało się w pensjonacie Zaborek, niedaleko Janowa Podlaskiego.
– Byli u nas w sumie ok. 20 razy. Mieli swoje ulubione pokoje – opowiada Arkadiusz Okoń z Zaborka.– Odbierałem ich jako takie papużki nierozłączki, bo zawsze razem, chociaż pan Charlie tak się końmi nie pasjonował, jak pani Shirley, to jednak jej towarzyszył – zauważa Okoń.
Właściciel pensjonatu zwrócił też uwagę na to, że odnosili się do siebie z wielkim szacunkiem. – Byli małżeństwem ponad 50 lat, a mieli w stosunku do siebie takie dostojeństwo. Ale w kontakcie nie dawali odczuć żadnej wyższości czy dystansu, bo byli ciepłymi ludźmi – przyznaje nasz rozmówca.
Nie ukrywa też, że Wattsowie rozsławili Zaborek. – Im się tu bardzo podobało, to otoczenie, ten podlaski klimat – zaznacza Okoń.
Ale para miała też swoje ulubione danie: placuszki z rodzynkami. – Tak im posmakowały, że później za każdym razem je przygotowywaliśmy– wspomina właściciel. A ostatecznie placuszki na stałe weszły do zaborkowego menu.
To znane małżeństwo poznała też Katarzyna Błesznowska–Korniłowicz, hodowca i fotograf koni arabskich. – To była wspaniała para, zawsze uśmiechniętych i bardzo bezpośrednich ludzi – przyznaje. – Od 1995 roku spotykałam ich na janowskich aukcjach właściwie co roku. Mam wrażenie, że oprócz okazji do zakupu koni, to był taki czas, który po prostu lubili tam spędzać. Pamiętam też z jaką czułością Shirley patrzyła w oczy koni, jak ich dotykała. Na pewno araby były jej wielką miłością i była z nimi szczęśliwa – uważa pani Katarzyna.
Po 2016 roku, czyli po „dobrej zmianie” w stadninie i odwołaniu jej wieloletniego prezesa Marka Treli, prywatnie przyjaciela Angielki, Wattsowie do Janowa Podlaskiego już nie przyjeżdżali. Ale konie Shirley Watts nadal tu kupowała. – W tym toku nabyła od nas jednego konia – informuje Katarzyna Stepczuk ze stadniny. A w sumie z Janowa Podlaskiego do angielskiej posiadłości Wattsów pojechały aż 24 konie.