Chociaż niepozorny to jednak XVIII–wieczny budynek w centrum Białej Podlaskiej jest skarbnicą wiedzy historycznej. Potomek znanej kiedyś w mieście rodziny Serafinowiczów wystosował list otwarty w sprawie uratowania najstarszego drewnianego domu w mieście. Ale okazuje się, że może być już za późno, bo obecny właściciel chce go rozebrać.
Na rogu ulic Piłsudskiego i Garncarskiej stoi budynek, który wkrótce może zniknąć. Gdy dowiedział się o tym Michał Serafinowicz, zamieścił w internecie historię domu, który 200 lat temu należał do jego przodków.
– Z dokumentów przechowywanych w rodzinnych archiwach wiem, że właścicielem domu był wtedy mój praprapradziad Michał Serafinowicz, który był ojcem kilkanaściorga dzieci. Szkoda, że od wielu dekad nie był remontowany. A ostatnio doszły do mnie pogłoski o planowanej jego rozbiórce – martwi się pan Michał.
Ta wiadomość poruszyła wielu mieszkańców, którzy nie znali wcześniej historii budynku.
– On był kolebką przodków wielu bialskich rodzin, zatem i elementem tożsamości – zauważa Serafinowicz, który obecnie mieszka w Gdańsku, ale od lat interesuje się dziejami swoich przodków. – W domu przy ulicy Piłsudskiego 25 mieszkała rodzina Serafinowiczów, która najprawdopodobniej w połowie XVIII wieku przybyła na Podlasie ze Żmudzi. Moi przodkowie parali się farfurnictwem, a dokładniej wykonywali fajans dla książąt Radziwiłłów, a dla lokalnej ludności garnki i inne naczynia z gliny – opowiada nasz rozmówca. – Nie jest przypadkiem, że ulica Garncarska jest właśnie miejscem ich pierwotnego bytowania – tłumaczy.
Jednocześnie przyznaje, że po podziale majątku, nie ma on żadnych prawnych związków z nieruchomością, a jego list wynika, z troski o lokalne dziedzictwo kulturowe.
– To rzecz bezcenna kulturowo, a jej zniknięcie z krajobrazu miasta, ta beznamiętna anihilacja, byłaby niepowetowaną stratą dla kolejnych pokoleń potomków jej mieszkańców– nie ma wątpliwości Serafinowicz.
Niestety, ale na ratunek budynku może być już za późno. – Nieruchomość ma uregulowany stan prawny i znajduje się w rękach prywatnych – mówi nam Marcin Majewski z referatu urbanistyki w bialskim ratuszu. – Zatem za stan budynki oraz ewentualne remonty odpowiada właściciel – podkreśla urzędnik.
Obiekt jeszcze do niedawna widniał w gminnej ewidencji zabytków, ale z uwagi na zły stan techniczny konserwator zabytków wykreślił go z tej listy.
Udało nam się dotrzeć do obecnego właściciela budynku. To firma Drewno–Monter Rekonstrukcja z Horodyszcza (gmina Wisznice), która zajmuje się m.in. przenoszeniem drewnianych obiektów.
– Odkupiłem obiekt od poprzedniego właściciela, do którego nadal należy plac, na którym stoi dom. Jesteśmy w trakcie przygotowań do rozbiórki – potwierdza Marcin Zieńczuk, właściciel firmy. – Materiał dokładnie opisujemy, robimy dokumentację oraz fotorelację, a następnie przenosimy w konkretne miejsce w naszym kraju. Wszystkie domy, które kupujemy i sprzedajemy zostają w Polsce i są później użytkowane i zadbane. Dajemy nowe piękne życie staruszkom – przekonuje Zieńczuk.
Jeszcze kilka dni temu, z ogłoszenia zamieszczonego na OLX można było wywnioskować, że firma chce sprzedać dom za 30 tys. zł. Właściciel zapewniał nawet że „modrzewiowe bale są jak dzwon”. Następnego dnia cena wzrosła do 40 tys. zł, a ostatecznie ogłoszenie zniknęło z portalu OLX.
– Ponoć dom nie nadaje się do uratowania, przeniesienia ani rekonstrukcji. A jednocześnie firma, który dom chce rozbierać pisze w ogłoszeniu, że „bale modrzewiowe są jak dzwon i dom jest do przeniesienia” – nie dowierza Michał.
Poruszeni tą historią mieszkańcy zdążyli już przygotować internetową petycję do władz Białej Podlaskiej. „Kilkaset metrów od urzędu miasta popada w ruinę najstarszy drewniany budynek w mieście, który mógłby być ciekawym punktem na turystycznej i kulturalnej mapie miasta” – piszą autorzy i zwracają uwagę, że już od lat w mieście „ulegają degradacji kolejne zabytkowe budynki, pamiętające dawną architekturę, rozkład miasta i funkcje”. Zdaniem autorów, nieruchomość powinna pełnić funkcje publiczne, na przykład edukacyjne jako oddział lokalnego muzeum. Tutaj można podpisać internetową petycję.