Rodzice wyjeżdżają na Zachód w poszukiwaniu pracy, a w kraju zostają ich dzieci. Taki los spotyka wiele rodzin we wschodniej Polsce.
- Kiedy uczyłam się w gimnazjum, w naszej klasie wychowawczyni miała wiele problemów z dziewczyną, której rodzice wyjechali do Anglii. Koleżanka pozostawała pod marną opieką cioci, która pozwalała jej robić co chciała. Uczennica opuszczała wiele lekcji, miała złą ocenę z zachowania. Było z nią fatalnie. Wychowawczyni jednak twardo wezwała matkę gimnazjalistki i zażądała, aby rodzice zajęli się córką. W końcu dziewczyna wyjechała z matką do Anglii - wspomina Martyna Czarnecka, bialska licealistka.
Irena Hawryluk, dyrektor bialskiego Publicznego Gimnazjum Nr 6, potwierdza, że wiele problemów wychowawczych powstaje z uczniami, których rodzice wyjechali za granicę.
- W naszym gimnazjum około 10 proc. gimnazjalistów ma jednego z rodziców lub oboje poza granicami kraju. Bywają przypadki, że tylko babcia zajmuje się dzieckiem, przyjeżdża do niego tylko raz w tygodniu tak, aby przygotować mu jedzenie na kilka dni. Niekiedy pozostawionymi dziećmi zajmują się opiekunki spoza rodziny - opowiada Irena Hawryluk, dyrektor bialskiego Publicznego Gimnazjum nr 6, która potwierdza, że ma wiele problemów wychowawczych z tzw. eurosierotami. - Młodym ludziom w trudnym okresie dorastania często brakuje miłości rodzicielskiej. Pojawiają się kłopoty wychowawcze i zagrożenia demoralizacją - dodaje dyrektorka.
Nauczyciele w Zespole Szkół przy ul. Leszczynowej opowiadają historię ucznia z podstawówki do którego na wywiadówkę przyszła… siostra licealistka. Okazało się, że nikt dorosły nie opiekuje się sprawiającym kłopoty wychowawcze chłopcem. Rodzice byli za granicą w pracy.
- Na dodatek niektórzy rodzice nie zgłaszają w szkole, że jadą za chlebem i ich dziećmi będzie opiekować się ktoś z rodziny lub osoba znajoma. I wówczas dzieci są zupełnie zostawiane same sobie - mówi Joanna Marchel, naczelnik w Wydziale Edukacji Urzędu Miasta.
Ale nie tylko w szkole widać dzieci, które muszą radzić sobie same w życiu i wpadają w kłopoty. Elżbieta Czerniak, kierownik osiedla Młodych potwierdza, że policja czasami interweniuje w mieszkaniach, w których pozostały nastolatki bez opieki. - Młodzi szaleją. Mają pieniądze i lubią się bawić. Sąsiedzi nie wytrzymują hałasu i wzywają policjantów, aby uspokoili uczestników imprezy - dodaje.
- Uprzytomniliśmy sobie, jak wiele problemów społecznych powstaje przy wyjeździe rodziców za granicę. Bywają przypadki, że ciocia "zapomina” płacić czynsz, a babcia tylko raz na tydzień gotuje obiad. Kiedy ludzie walczą o lepsze zarobki w tym czasie rozpadają się ich rodziny - zauważa Anna Kaliszuk, naczelnik Wydziału Spraw Społecznych Urzędu Miasta.