Walentyna Sorochan i jej córka Wiktoria trzy lata temu uciekły z ogarniętego wojną Doniecka. Dziś Ukrainkom z polskimi korzeniami grozi deportacja.
– W Doniecku pracowałam w biurze dużej firmy, mam tytuł inżyniera – opowiada Walentyna Sorochan, która razem z córką Wiktorią przebywa w otwartym ośrodku dla cudzoziemców w Białej Podlaskiej. – Mam polskie korzenie, mój tato jest Polakiem. Ale gdy uciekałam z Doniecka, mój akt urodzenia się zgubił.
W Polsce matka z córką są od trzech lat. Mieszkały w ośrodku dla cudzoziemców koło Radzynia Podlaskiego. – Stamtąd przeprowadziłyśmy się do Siedlec, a później pod Warszawę, gdzie wynajmowałyśmy mieszkania. W Polsce córka skończyła trzy klasy szkoły podstawowej, zintegrowała się – podkreśla Ukrainka.
O przyznanie statusu uchodźcy ubiegała się trzy razy. Za każdym razem spotykała się z odmową.
– Brakowało poświadczenia, że mam polskie korzenie. Ale w końcu, 2 miesiące temu moim rodzicom udało się przekazać te dokumenty. Dałam je do tłumaczenia – mówi.
W lipcu kiedy kobieta ubiegała się po raz czwarty o azyl w Polsce, usłyszała że grozi jej deportacja na Ukrainę.
– Zabrali mi wszystko, prowadzili z ochroną jak przestępcę. Sąd skierował nas do ośrodka zamkniętego w Białej Podlaskiej. Nie chciał nawet słuchać że mam polskie korzenie – opowiada.
– Kobieta nie została aresztowana – tłumaczy Agnieszka Golias, rzecznik prasowy Straży Granicznej. – Decyzją sądu została umieszczona w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców, ponieważ nie wykonała decyzji zobowiązującej ją do dobrowolnego powrotu do kraju pochodzenia. Teraz przebywa w ośrodku otwartym, ponieważ sąd zwolnił ją z ośrodka strzeżonego.
– Wypuścili nas 10 sierpnia. Powiedzieli, że mogę iść do domu. Ale ja straciłam mieszkanie które wynajmowałam. Pozwolili mi zatrzymać się w ośrodku otwartym – tłumaczy Ukrainka. – Przeżywamy ogromny stres. Córka straciła kolegów, szkołę. Ale chwała Bogu że są osoby które chcą nam pomóc – podkreśla pani Walentyna.
Po reportażu w Faktach TVN wójt gminy Branice w woj. opolskim obiecał kobiecie mieszkanie i pracę. – Zadzwonił też Rzecznik Praw Dziecka. Ma przygotować list do Straży Granicznej, że deportacja narusza prawa dziecka. Poza tym, my nie chcemy wracać na Ukrainę, boimy się. Chcemy tu zostać, mamy przecież polskie korzenie – podkreśla.
W 2015 roku status uchodźcy w Polsce uzyskało dwóch Ukraińców. Rok później 32. W tym roku 76. Na ponad 4 tysiące złożonych wniosków, niespełna 3 proc. zostało rozpatrzone pozytywnie. W styczniu w Parlamencie Europejskim premier Beata Szydło chwaliła się, że „Polska przyjęła około miliona uchodźców z Ukrainy. Ludzi, którym nikt nie chciał pomóc.”
Rozmowa z Jakubem Dudziakiem, rzecznikiem prasowym Urzędu do Spraw Cudzoziemców
• Dlaczego Walentynie Sorochan grozi deportacja?
– W przypadku negatywnego rozpatrzenia wniosku o przyznanie ochrony międzynarodowej, cudzoziemiec powinien opuścić Polskę w ciągu 30 dni. We wspomnianej sprawie pierwsza ostateczna decyzja została wydana w lipcu 2015 r. Jeżeli cudzoziemiec nie wyjedzie z kraju, Straż Graniczna wydaje decyzję o zobowiązaniu cudzoziemca do powrotu.
• Dlaczego, pomimo polskich korzeni, nie przyznano jej ochrony międzynarodowej?
– Każdy wniosek jest rozpatrywany indywidualnie. Zgodnie z Konwencją Genewską, cudzoziemcowi udziela się ochrony międzynarodowej jeśli w jego kraju pochodzenia grozi mu prześladowanie lub rzeczywiste ryzyko utraty życia lub zdrowia. Udokumentowane polskie pochodzenie może być natomiast podstawą do udzielenia np. zezwolenia na pobyt stały, które wydają urzędy wojewódzkie. Jest to więc zupełnie inna procedura.
• Czy pani Walentyna wyczerpała już drogę procedur?
– W Urzędzie do Spraw Cudzoziemców rozpatrywany jest wniosek cudzoziemki o udzielenie ochrony międzynarodowej. Sprawa będzie więc ponownie analizowana.