Dyrektor Zespołu Szkół w Zalesiu (powiat bialski) twierdzi, że jego zastępca go uderzył. Dyrektor zamknął i opieczętował mu gabinet i czeka na interwencję kuratora. Zastępca wszystkiemu zaprzecza i mówi, że jest szykanowany.
- W trakcie kampanii wyborczej uczniowie zostali wciągnięci w wieszanie plakatów w szkole przeciwko mnie. Teraz pracownicy szkoły są wplątywani w walkę ze mną. To jest odwet! Dyrektor powiedział mi, że zostanę zwolniony, ale nie dał żadnych dokumentów. Nagrałem tę rozmowę. W czwartek dyrektor nagle wszedł do mego gabinetu i usłyszał nagranie. Wybiegł z krzykiem, że go uderzyłem w twarz. A to nieprawda. Usiłował nakłonić woźne do potwierdzenia tego wymysłu. Później wezwał miejscowych policjantów i razem zamknęli i opieczętowali mój gabinet. Wyjaśniał, że to, dlatego, żebym nie kserował dokumentów - nie kryje rozżalenia Iwanowski.
Próbowaliśmy porozmawiać z Wojciechem Kołodyńskim. W szkole i w domu nie odbierał telefonów. Kiedy udało się nam w końcu dodzwonić pod telefon komórkowy, powiedział, że nie będzie rozmawiać. Odesłał nas do rzecznika kuratorium w Lublinie.
Jan Sikora, wójt Zalesia, broni dyrektora Kołodyńskiego. - Sprawa jest dyskomfortowa. Nie wypada się chwalić, że się w pysk dostało. Iwanowski miał wiele razy podaną rękę. Już przed rokiem otrzymałem pismo o jego odwołanie. On jest szykanowany? Gdyby tak było, następnego dnia po wyborach byłby odwołany. Zapowiadał, że przyjdzie do mnie z gratulacjami po wyborach. Nie zrobił tego - ujawnia wójt.
Jolanta Kasprzak, rzecznik lubelskiego Kuratorium Oświaty informuje, że dziś kurator zadecyduje, czy
wszczyna postępowanie dyscyplinarne w tej sprawie. - Dyrektor szkoły mógłby zaczekać z zamykaniem i opieczętowaniem gabinetu zastępcy do momentu decyzji pana kuratora. Sprawę ewentualnej winy rozstrzygnie komisja dyscyplinarna - mówi rzecznik.