74-letnia kobieta utopiła w wiadrze szczeniaki. Sprawa jest kontrowersyjna, bo staruszka od wielu lat z poświęceniem opiekuje się zwierzętami i cała sytuacja ją zupełnie załamała. Ale nie zostanie bez pomocy.
74-letnia kobieta, by móc nakarmić swoich podopiecznych, pomagała w pracach w schronisku dla zwierząt i za to dostawała karmę dla swoich czworonogów. W ten sposób się ratowała. Starsza pani niedawno przygarnęła do domu suczkę, która urodziła sześć szczeniaków.
- Zdesperowana staruszka chciała zawieźć pieski w reklamówce do lekarza weterynarii. Wtedy zaczęły piszczeć. Alarm podnieśli sąsiedzi kobiety. Skrajnie bezradna kobieta wrzuciła szczeniaki do wiadra i utopiła - mówi Cezary Grochowski, oficer prasowy bialskiej policji, która została powiadomiona o całej sprawie i musiała postawić pani Krystynie zarzut popełnienia przestępstwa.
- Za ten czyn grozi 74-letniej kobiecie kara grzywny lub pozbawienia wolności do roku. Zrozpaczona kobieta bardzo przeżywa tę sytuację, popadła w depresję. Sytuacja jest trudna, bo ta pani przez wiele lat wzorowo dbała o zwierzęta. Nadal je bardzo kocha. Miłość przerosła możliwości starszej osoby - dodaje rzecznik.
Cała sprawa z topionymi szczeniakami wyszła na jaw w chwili, kiedy sąsiedzi starszej pani zaalarmowali strażników miejskich. - Sąsiedzi usłyszeli pisk zwierząt i nas wezwali - mówi Artur Żukowski, komendant Straży Miejskiej. - Kiedy strażnicy zorientowali się, że chodzi o uśmiercenie zwierząt, przekazali sprawę policji.
- Ta pani dziwnie się zachowała. Mogła przecież wezwać weterynarza, by uśpił psy - zastanawia się jeden z policjantów poruszony dramatem miłośniczki zwierząt.
Sprawę trochę wyjaśnia wypowiedź mężczyzny mieszkającego niedaleko.
- Już od dłuższego czasu ta pani miała kłopoty z niektórymi sąsiadami. Nie podobało im się to, że opiekowała się zwierzętami. No i teraz skutecznie zaszczuli biedną skargami - mówi.
- Muszę pójść do niej i ją pocieszyć. Pani Krystyna ma dobre serce i jest wrażliwa. Od wielu lat dba o bezpańskie psy i koty - mówi pani Dorota, bialska wolontariuszka, która obiecuje pomoc starszej pani.
- Niedawno pomogła nam w ratowaniu pogryzionego psa - dodaje i opowiada, że wolontariusze nie mają już sił do ciągłej opieki nad bezbronnymi zwierzętami. Tak wiele osób wyrzuca je na ulicę, gdzie mnożą się zastraszająco.