Wakacje to nie powód by nie można się było czegoś ciekawego nauczyć. Na przykład jak się sadzi drzewa i jak wyglądaja nasiona drzew.
- Sprzątamy, sadzimy rośliny i nawozimy ziemię - opowiada Dominika, jedna z młodych ogrodniczek. 13-letni Dawid relacjonuje co się działo w czasie zajęć teoretycznych: Mieliśmy spotkania z przyrodnikami i leśnikami - mówi.
- Poznawaliśmy budowę roślin, ich funkcjonowanie i dowiedzieliśmy się, jak należy je pielęgnować. Pani prelegentka przywiozła ze sobą mikroskopy i oglądaliśmy unerwienie liści. Pokazała też nasiona różnych drzew i pokazała, jak się rozwijają - opowiada z przejęciem Dawid.
- Leśnicy z Nadleśnictwa Chotyłów pokazali nam, jak prawidłowo sadzi się drzewka i jak uniknąć najczęstszych błędów - dodaje Magda, która też jest zadowolona z zajęć.
W prace zaangażowali się również rodzice, którzy pomagali dzieciom w wożeniu ziemi i przygotowaniu terenu pod skalniak.
- Dzieci się nie nudzą, mają zajęcie. Moja córka ledwo wstanie i już biegnie do świetlicy. Widać, że jest zaangażowana w to, co robi. Szkoda że ten projekt nie trwał całe wakacje - mówi pani Małgorzata, mama Dominiki, Karola i Michała, którzy aktywnie brali udział w pracach.
Wakacyjna przygoda z ogrodnictwem to wydawanie unijnych pieniędzy, jakie zdobyła Anna Puzaitis, sołtys Łobaczewa Małego. Zajęcia trwały 4 godziny dziennie, uczestniczyły w nich nawet 5-letnie maluchy. Efektem jest zagospodarowany teren wokół świetlicy.
- Znaleźliśmy informację o tym projekcie w Internecie. Przekazaliśmy je sołtysom. W ten sposób próbujemy aktywizować społeczeństwo - mówi Dorota Szelest z Gminnego Ośrodka Kultury w Koroszczynie, który współpracował w organizacji zajeć. - Podpisaliśmy umowę z Fundacją Rozwoju Wsi w Warszawie. Dzięki temu dostalismy 1550 złotych dofinansowania. Wydaliśmy te pieniadze na sadzonki drzew i krzewów oraz na zakup posiłków.
- Projekt przygotowany jest z myślą o zagospodarowaniu terenu wokół świetlicy wiejskiej. Dofinansowanie z UE obejmuje grupę 20 uczestników, ale dzieci były tak zainteresowane zajęciami, że przychodziło ich więcej. Nikogo nie wyganialiśmy, dokładając własne pieniądze - mówi Anna Puzaitis, sołtys Łobaczewa Małego.