Pani Dominika została przykro zaskoczona przez jednego z sąsiadów, który blisko jej posesji przy ul. Sielczyk złożył pryzmy obornika.
- Mijają tygodnie, a obornik leży i śmierdzi. Obok inni ludzie też wysypują nieczystości. Chciałabym się wprowadzić do nowo wybudowanego domu, ale odstrasza ten widok i zapach. Sąsiad nie reaguje na żadne prośby i nasze interwencje w Straży Miejskiej. Już dawno mi obiecywano, że będzie sprzątnięte to cuchnące składowisko, lecz to się nie stało. Sąsiad miał wywieźć gnój, gdy tylko będzie ładna pogoda. Były piękne dni, a nawóz pozostał - mówi zdenerwowana pani Dominika. Pokazuje śmierdzące pryzmy, które leżą 40 metrów od nowo wzniesionego budynku. - Jestem bezradna - przyznaje kobieta.
Sytuacją oburzony jest też pan Andrzej, który wielokrotnie widział, jak obornik trafiał na pole koło działki pani Dominiki. - Rolnik trzyma konie i ma wiele naturalnego nawozu. Składuje go jednak na poboczu drogi polnej, która należy do wspólnoty. Nie może tak bezkarnie sobie drwić z nas wszystkich. Kiedy jest ciepło, nie możemy wytrzymać odoru. Ludzie nie mogą wyjść na dwór, tak cuchnie wokół kilku budynków. Hodowca miał już uprzątnąć to składowisko, ale dowiózł tam kolejne wozy obornika. Dziwię się, że żadne służby porządkowe nie są w stanie wyegzekwować przestrzegania prawa w Sielczyku - mówi wzburzony pan Andrzej.
Władysław Zozula, właściciel gospodarstwa rolnego, jest zdumiony pretensjami nowej sąsiadki. Przyznaje, że od lat wywozi w ten sposób obornik i nikt nie miał pretensji.
- To koński nawóz, wożę go na łąki. Leżące na nim kości nie pochodzą z mojego gospodarstwa, bo nie prowadzę żadnego uboju. Wszystko do tej pory było w porządku. A teraz trafił się sąsiad, który zaczyna bruździć. Chce nawet w naszej wsi na brzegu Białej Podlaskiej zlikwidować kaczkarnię… Cóż, zlikwiduję to składowisko gnoju, kiedy tylko będzie odpowiednia pogoda - obiecuje rolnik.
I dodaje, że w tej sprawie interweniowała już Straż Miejska.
- Istotnie, koło drogi leży obornik i słoma, które są składowane na terenie działki miejskiej. Nakazaliśmy gospodarzowi uprzątnięcie tych odpadów. Ma na to dwa tygodnie. Przyszedł jednak do nas, aby przedłużyć ten okres, bo na łące jest zbyt mokro. Zgodziliśmy się, aby wywiózł obornik, kiedy będą przymrozki. Nie wymierzyliśmy rolnikowi mandatu, bo jest to teren wspólnoty miejskiej - wyjaśnia komendant.
- Pismo w tej sprawie dostaliśmy już pod koniec września. Skoro jednak Straż Miejska podjęła działania dotyczące nielegalnego wysypiska śmieci, to my nie dublowaliśmy poczynań strażników - informuje Cezary Grochowski, oficer prasowy bialskiej policji.