200 złotych miało kosztować u Ewy S., lekarki z Radzynia Podlaskiego zaświadczenie o stanie zdrowia. Radzyńska prokuratura oskarżyła ją o wzięcie łapówki. Neurolog nie przyznaje się do winy.
Tam lekarka miała powiedzieć, że "u niej takie wypełnienie druku kosztuje 200 zł", miała jeszcze dodać: "Z czegoś trzeba żyć. Rozumie pani".
Elżbieta Z. twierdzi, że zapłaciła 170 zł, a resztę miała donieść podczas następnej wizyty. Po wszystkim pacjentka powiadomiła policję. Przed szpitalem przeszukano auto lekarki. Znaleziono banknoty, które rozpoznała Elżbieta Z.
Lekarka nie przyznała się do winy. Stwierdziła, że powiedziała pacjentce, że ta jest chora, ale ma za mało dokumentacji, żeby składać wniosek o rentę.