Doświadczony lekarz ze szpitala w Białej Podlaskiej odbierając poród nie zastosował cesarskiego cięcia, co dla dziecka zakończyło się trwałym kalectwem. We wtorek Andrzej K. dostał za to rok więzienia w zawieszeniu.
Prawomocny wyrok w tej sprawie zapadł w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Proces dotyczył wydarzeń, do których doszło w bialskim szpitalu w 2013 r. Cierpiąca na cukrzycę pacjentka trafiła wówczas na tamtejszy oddział położniczy. Miała urodzić ważącego 4 kg chłopca.
– W trakcie porodu pytałam, czy powinnam rodzić naturalnie, bo pierwsze dziecko urodziłam przez cesarskie cięcie. Powiedzieli mi, że nie widzą wskazań do cięcia. Prosiłam o cesarkę, ale lekarze uznali, że będą próbować naturalnie – wspomina Magdalena Korneluk.
Duża masa płodu i cukrzyca matki powodowały, że poród był skomplikowany. Podczas wydobywania dziecka ordynator oddziału Andrzej K. spowodował u niego złamanie kości ramiennej oraz uszkodzenie lewego splotu ramiennego. Dla chłopca skończyło się to trwałą niepełnosprawnością.
– Mikołaj ma uszkodzoną rączkę. Codziennie jest rehabilitowany i będzie to trzeba robić do końca życia. Jego ręka jest niesprawna. Pełni tylko funkcję pomocniczą – wyjaśnia mama chłopca. – Nasz syn ma rehabilitację w przedszkolu, potem prywatnie, a w końcu w domu przez 2-3 godziny. Tak jest codziennie. Najgorsze jest, że on ćwiczy i myśli, że wreszcie wyzdrowieje, a nie ma na to żadnych szans.
Sprawą zajęła się prokuratura. W 2016 r. Andrzej K. usłyszał zarzuty, dotyczące nieumyślnego narażenia zdrowia i życia rodzącej pacjentki. Lekarz nie przyznawał się do winy. W czerwcu ubiegłego roku został jednak skazany przez Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej. Wymierzono mu wówczas karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz dwuletni zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w placówkach medycznych. Do tego należy doliczyć 35 tys. zł częściowego zadośćuczynienia dla matki i chłopca. Sąd nakazał również medykowi przeprosić kobietę na łamach prasy.
Wyrok został zaskarżony. Obrońcy lekarza domagali się jego uniewinnienia lub skierowania sprawy do ponownego rozpoznania. Z kolei prokurator wnioskował o zmianę kwalifikacji czynu na spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Domagał się również 15 tys. grzywny.
Sąd odwoławczy nie zgodził się tylko na dodatkową karę finansową. Uznał, że Andrzej K. doprowadził u chłopca do kalectwa.
– Czasami do nieszczęść dochodzi bez winy człowieka. Czy tak było w tym przypadku? No nie – uzasadniała wyrok sędzia Elżbieta Wierzchowska. – Może oskarżony zapomniał, czy też nie widział badania USG, z którego wynikało, że waga dziecka jest duża. Gdyby wziął pod uwagę stan zdrowia pacjentki, to pewnie postąpiłby inaczej.
Sąd przypomniał również wyjaśnienia, składane przez Andrzeja K.
– Przyznał, że informacja o stanie pacjentki miał od asystentów i z karty gorączkowej. Przyznał, że może nie wszystko wiedział. Mówił, że ma na oddziale 70 łóżek i coś poszło nie tak. Doszło do nieszczęścia – przypomniała sędzia Wierzchowska.
Zaznaczyła jednocześnie, że wina lekarza jest nieumyślna. Andrzej K. ratował bowiem życie dziecka. Dlatego sąd uchylił zasądzony wobec lekarza dwuletni zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych oraz obowiązek publicznych przeprosin.