Opłaty za ponadnormatywne przewozy, które wymierzyli celnicy w Terminalu Samochodowym w Koroszczynie przyniosły do Skarbu Państwa w minionym roku prawie 6 milionów złotych (w I kwartale br. pobrano już 2 mln zł).
Ten problem pojawił się m.in. podczas jednego z ostatnich programów "Sprawy dla reportera”, kiedy przewoźnicy odsądzali od czci celników. Barbara Korwin, rzecznik prasowy Urzędu Celnego w Białej Podlaskiej poinformowała nas, że dużą wagę przykłada się do każdego przypadku przekroczenia dopuszczalnego nacisku osi. Jeżeli nacisk jednego pojazdu ciężarowego wynosi 100 kN/oś (a taki jest dopuszczalny na drodze z Warszawy do Kukuryk), daje to efekt przejazdu aż 24 500 samochodów osobowych. W 1999 roku po uruchomieniu Terminalu Samochodowego w Koroszczynie celnicy dostali w użytkowania wagi dynamiczne do pomiaru nacisku każdej osi. Wcześniej kierowcy twierdzili, że łatwiej się prowadziło pojazd gdy tylna oś ciągnika była bardziej obciążona. Taniej było przewieźć ładunek czterema samochodami niż zgodnie z normami pięcioma. Już w pierwszym dniu uruchomienia terminalu celnicy wykryli ponad 40 przeciążonych pojazdów. Dzisiaj sytuacja się ustabilizowała i przeciążone tiry stanowią poniżej 2 procent wszystkich ciężarówek jadących przez granicę.
Obecnie wszystkie pojazdy przejeżdżające przez Koroszczyn zarówno wjeżdżające do kraju jak i wyjeżdżające są ważone na wagach dynamicznych. Płacone kary też nieco wpływają na stan kolein na drogach. Opłaty pobierane przez celników od przeciążonych transportów niszczących nawierzchnię dróg, stanowią dochody tzw. środka specjalnego Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych i są przeznaczane na budowę i utrzymanie dróg krajowych. Istotne jest powstrzymanie dewastacji jezdni.