Po kilku latach milczenia największe przeciwniczki z łukowskiej "piątki” spotkały się w sądzie. Do pojednania nie doszło.
W środę w charakterze świadka w bialskim sądzie pracy zeznawała największa przeciwniczka Wereszczyńskiej, Marzena Rz. Przez 17 lat obie panie razem pracowały. Przestały rozmawiać, gdy Wereszczyńska doniosła do prokuratury, że dwie nauczycielki z jej szkoły bezprawnie uzyskały awans zawodowy. Jedną z nich była Marzena Rz.
- Bardzo przeżyłam całą sprawę. Dwie nauczycielki i poprzedni dyrektor byliśmy fotografowani na policji, zdejmowano nam odciski palców. Było to upokarzające - mówiła przed sądem Marzena Rz. Opowiadała, co sądzi o wystąpieniu Wereszczyńskiej w telewizyjnej audycji, gdzie sugerowała, że w SP pije się i handluje alkoholem.
- Powiedziała, że robi to, aby nas kompromitować, a szkołę, w której do dziś pracuje nazwała meliną. Celowo mówiła o mnie "żona radnego”, aby ośmieszyć w środowisku mego męża - zeznawała Marzena Rz.
- Nie przypominam sobie, abym mówiła, że Czesię trzeba upier....ić, ujarzmić i pogrążyć. Nigdy nie zwróciłam się do wicedyrektor, aby znaleźć haka na powódkę - cicho wyznała świadek.
Marzena Rz. pytana o ocenę innej, zmarłej koleżanki, wzruszyła się i mówiła łamiącym się głosem.
Tymczasem Czesława Wereszczyńska dała sądowi pismo, jakie otrzymała od dyrektora podstawówki. Jerzy Kołodyński pytał w nim, na jakiej podstawie prawnej i za czyją zgodą Wereszczyńska nagrywała posiedzenia rady pedagogicznej. Zapytał też, kto dał jej prawo do nagrywania rozmów w gabinecie dyrektorskim.
- Mam prawo nagrywać rozmowy, jakie odbywam z dyrektorem, ponieważ one mają charakter służbowy. Staram się chronić swoich praw, które w miejscu pracy są naruszane i dlatego nagrywam moje rozmowy - stwierdza Czesława Wereszczyńska.