Mieszkańcy i samorządowcy są rozgoryczeni. Minął już tydzień od wichury a oni wciąż czekają na przedstawicieli "Warty”.
- Jest fatalnie. Tylko w naszej gminie straty wynoszą 2,5 mln zł. Wichura zdarła dachy z ponad 20 budynków mieszkalnych. Około 300 gospodarstw jest poszkodowanych. Rolnicy najbardziej skarżą się na "Wartę”. Jej przedstawiciele nie przyjechali jeszcze do likwidowania szkód. Nakazują ludziom, aby nie usuwali zniszczeń. Tymczasem deszcze zalewają mieszkania - martwi się Jan Kurowski, wójt gminy Piszczac.
Wczoraj we wsi Kościeniewicze (gm. Piszczac) sołtys Jan Chazan z mieszkańcami pomagał wdowie usuwać zniszczenia. Jej sąsiadka Barbara Chazan jest poruszona losem kobiety. - Wichura zwaliła kobiecie dach. Czekała na przedstawicieli "Warty”, ale ci nie przyjechali. Deszcze zalały jej meble i mieszkanie. Ludzie ze wsi sami zrobili zdjęcia i postanowili ratować dom - mówi pani Barbara.
Wczoraj interweniowaliśmy w warszawskiej centrali "Warty”. Monika Nowakowska, jej rzecznik, nie potrafiła wytłumaczyć, co się dzieje, ale obiecała zainteresować się sprawą.
Ludzie czekają też na decyzje Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. Liczą, że skutki wichury zostaną uznane za klęskę żywiołową. Na razie wójt Piszczaca otrzymał faks z LUW. Ma podać liczbę rodzin, które będą odbudowywać i remontować domy. Zasiłki mają sięgać 6 tys. zł. Najpierw jednak urząd musi wystąpić w tej sprawie do resortu spraw wewnętrznych. Wczoraj w LUW miała odbyć się narada w sprawie pomocy. Zakończyła się po zamknięciu tego numeru Dziennika. Rafał Przech z Biura Prasowego powiedział nam, że w środę komisja wojewody oceni straty w gminach Terespol i Drelów.
- Mieszkamy w tej samej Polsce. Jak to jest, że na białostoskim Podlasiu premier obiecuje ekstra pieniądze na pomoc poszkodowanym, a u nas, na południowym Podlasiu, nie? Czy dlatego, że tam są właśnie wybory samorządowe? Nasz wojewoda powinien uzgodnić z rządem pomoc dla naszych wsi - mówi Jan Bajkowski, wicestarosta bialski.