Tysiące litrów radzieckiej ropy, która lata temu wsiąkła w ziemię na terenie portu przeładunku paliw w Małaszewiczach, utworzyły podziemne jeziorko o powierzchni 2 hektarów. Ropa może skazić wodę w płytko położonych studniach.
Ekspertyzę wykonała lubelska firma "Polegol”. - Najgorzej jest na terenie dawnej bazy kolejowej oraz starej bocznicy - dodaje Dec. - Od kilku lat teren dawnej CPN należy do spółki "Naftobaza”, która już dostosowała do naszych wymagań część swojej bazy.
W 1996 roku gruntownie zmodernizowano bazę przeładunkową, budując sieć kanalizacji, odprowadzającej ścieki do nowoczesnych oczyszczalni. Nowe stanowiska do przeładunku paliw są teraz umieszczone w hermetycznych, betonowych wannach. Natomiast stara skażona bocznica będzie jeszcze przez długi czas rekultowywana.
Ropa nie zagraża okolicznym wsiom, ponieważ czerpią one wodę z bardzo głębokich ujęć jurajskich. Ale, jak mówi Mieczysław Burdzicki, zastępca wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska, jest zagrożeniem dla płytko położonych wód podziemnych. - Konieczne jest więc usuwanie skażeń - twierdzi. - Poza tym nie wiemy, w którą stronę jeziorko może się przemieszczać i jaki będzie tego skutek.
W niebezpieczeństwie są ci mieszkańcy, którzy czerpią wodę z płytkich studni w Małaszewiczach i Kobylanach. - Nie mam żadnych oficjalnych informacji na ten temat - mówi Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol, na terenie której leżą Małaszewicze i Kobylany. - Blisko bazy przeładunkowej nie ma zabudowań mieszkalnych. Najbliższe leżą w odległości 2 km i mają wodociąg głębinowy.
Wójt nie ukrywa jednak, że niektórzy mieszkańcy Małaszewicz skarżą się na złą jakość wody. - Ci, którzy czerpią z płytkiego wodociągu lokalnego - mówi. - I dlatego dopominają się o podłączenie do głębinowego wodociągu.
Gdyby jeziorko się przemieszczało, w niebezpieczeństwie byłby także zbiornik rekreacyjny w Kobylanach. Inspekcja Ochrony Środowiska o sprawie powiadomiła wojewodę lubelskiego.