- Nie jestem zaskoczona niepowodzeniem polskiej aukcji. Jej szefowie to porażka - mówi money.pl Shirley Watts. Żona perkusisty The Rolling Stones potwierdza również, że wspiera konkurencyjną aukcję, organizowaną pod Krakowem przez byłych szefów stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie.
- Byłam szczęśliwa, gdy mogłam oglądać stadniny zarządzane przez profesjonalistów, którzy kochali swoją pracę i wywiązywali się ze swoich obowiązków - podkreśliła na naszych łamach Watts, która rok temu zdecydowała się na wywiezienie swoich koni ze stadniny w Janowie Podlaskim.
To reakcja na śmierć dwóch klaczy należących do Brytyjki. Padły one tuż po zmianie kierownictwa placówki wiosną ubiegłego roku. Z obawy o życie pozostałych koni Watts zdecydowała się wywieźć je do Anglii.
Jak dowiedzieliśmy się dwa dni temu, byli szefowie stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie - zwolnieni w zeszłym roku przez ministra Krzysztofa Jurgiela - chcą zorganizować konkurencyjną dla Pride of Poland aukcję pod Krakowem. Choć sami organizatorzy odżegnują się od słów "konkurencja" czy "zemsta".
- Tu nie chodzi o żadną zemstę. Tu nie chodzi o pokazanie, że my potrafimy robić coś lepiej. To nie tak. Konie to nasze całe życie, ogromna pasja. Dlatego dalej chcemy być z nimi związani - mówiła nam Anna Stojanowska, była inspektor w Agencji Nieruchomości Rolnych.
Według naszych informacji w Krakowie ma pojawić się również Shirley Watts. I rzeczywiście, żona perkusisty The Rolling Stones potwierdza, że będzie na początku września w stolicy Małopolski. Zaprzecza jednak, by miała wziąć udział w aukcji. - Wspieram tę inicjatywę, ale w aukcji nie będę brała udziału - przyznaje w money.pl. - Chcę po prostu zwiedzić miasto, bo słyszałam, że jest czarujące.
Tegoroczna aukcja w Janowie Podlaskim zakończyła się najgorszym wynikiem od lat. Udało się sprzedać konie zaledwie za 410 tys. euro. To najmniej od 2003 r. Ostatnią edycję "Pride of Poland" krytykowali wszyscy - od byłych polityków i ministrów rolnictwa aż po poprzedniego szefa stadniny w Janowie, Marka Trelę.
Krytyka była na tyle głośna, że do akcji postanowiła wkroczyć premier Beata Szydło. Zażądała ona wyjaśnień od szefa resortu rolnictwa Krzysztofa Jurgiela.