Radni spierają się o sprzedaż miejskich działek. O zgodę na zbycie dwóch z nich prezydent Michał Litwiniuk prosi radę już od ponad roku i za każdym razem, bezskutecznie. – To wygląda jak koncert życzeń–oburza się Robert Woźniak, szef klubu Koalicji Obywatelskiej. – Pokażcie nam inwestora – apeluje z kolei Biała Samorządowa.
Dyskusja na nowo odżyła podczas piątkowej sesji Rady Miasta. Najpierw, nie powiodła się dziesiąta już próba nakłonienia radnych do zbycia miejskich gruntów przy ulicach Brzegowej (ponad 2 hektary) i Elektrycznej (1,6 hektara). Przeciwni są radni Zjednoczonej Prawicy i Białej Samorządowej.
– Ten projekt kolejny raz jest powielony w niezmienionej wersji, z treści uzasadnienia niewiele wynika. Gdyby ze strony prezydenta była wola współpracy, to dokument już dawno zostałby uzupełniony o nasze uwagi – zauważa Bogusław Broniewicz (Biała Samorządowa), przewodniczący rady. Jego zdaniem, grunty miejskie należy sprzedawać „kierunkowo”. – To znaczy konkretnemu inwestorowi, który jednocześnie zobowiązuje się, że w ciągu określonego czasu posadowi na danej działce inwestycję, która przynosi wymierne korzyści budżetowe dla miasta, choćby w postaci odprowadzanych podatków – tłumaczy Broniewicz. W jego ocenie, samo zbycie tylko po to, by załatać budżetową dziurę jest nietrafione. – Brakuje u nas prawdziwej polityki w zakresie nieruchomości – ubolewa.
Tymczasem, prezydent Michał Litwiniuk (PO) przypomina, że terenami przy Elektrycznej i Brzegowej rzeczywiście zainteresowani są przedsiębiorcy, ale nie wiadomo z jakiej branży. – Chcą rozwijać swoje interesy. To biznesmeni z Białej Podlaskiej, ale z uwagi na konkurencję, nie chcą się ujawniać. Tymczasem, upór dwóch klubów radnych powoduje, że biznes będzie uciekać poza miasto– obawia się prezydent.
Projekty uchwał w tej sprawie radnym przedstawiono już po raz dziesiąty. – To dalsze przedkładanie tego jest zabawne– przyznaje radny Henryk Grodecki (ZP). Ale prezydent nie wycofa się. – Nie mamy się czego wstydzić i będziemy proponować radzie to dalej, pewnie do końca kadencji. To odpowiedzialność za rozwój miasta – stwierdza.
Okazuje się, że na prośbę radnych miasto wykonało nawet operaty szacunkowe tych gruntów, które wstępnie wyceniono łącznie na kilka milionów złotych.
– Ale operaty przedawniają się po 12 miesiącach i tak się właśnie dzieje w tym przypadku. A skoro radni nie wyrazili zgody na skierowanie działek na zbycie w formie przetargu, to w ten sposób zmarnowali pieniądze podatników– ocenia Michał Litwiniuk.
Sama wycena gruntów przy ulicy Brzegowej kosztowała 1660 zł (brutto), a przy ulicy Elektrycznej 999 zł (brutto).
Na ten samej sesji, urzędnicy przedstawili jeszcze dwie dodatkowe propozycje sprzedaży działek, tym razem mniejszych, przy ulicy Ceglanej i Radziwiłłowskiej. Mają być one przeznaczone pod zabudowę mieszkaniową jednorodzinną. W tym wypadku radni, chociaż niejednogłośnie, to jednak udzielili zgody na ich zbycie. – To wygląda jak koncert życzeń. Raptem na komisjach nikogo nie obchodziło, kto kupuje i za ile. Nie wiem, czym się sugerujecie, jakimi kryteriami. Czy chcecie zrobić na złość prezydentowi– dziwi się Robert Woźniak, szef klubu KO. W ten sposób zwracał się do kolegów ze Zjednoczonej Prawicy i Białej Samorządowej. Wywołani do tablicy, radni tłumaczą, że nie należy zestawiać ze sobą działek inwestycyjnych z tymi mniejszymi pod mieszkalnictwo. – To głębokie nieporozumienie. To są dwa różne rodzaje gruntów. Poza tym, każdy przedsiębiorca wie, że sprzedać tereny inwestycyjne można zawsze, a kupić jest ciężko– zwraca uwagę radny Bartłomiej Kuczer (Biała Samorządowa). – Wiedząc, że mamy takie grunty, można pomyśleć o budowie farmy fotowoltaicznej, która ograniczyłaby koszty za energię choćby w miejskich instytucjach– proponuje Kuczer. Jednak, pomysł nie zyskał aprobaty urzędników.
Pierwszy raz sprawa sprzedaży miejskich działek, o które toczy się spór, pojawiła się na sesji pod koniec 2021 roku.
Jak wynika z informacji, o którą wnioskował przewodniczący rady na przestrzeni lat 2010– 2022 samorząd sprzedał w sumie 29 działek. – Dostałem listę i odwiedziłem te miejsca. Większość zarasta krzakami– stwierdza na koniec Broniewicz.