Starostowie w ogóle nie odpoczywają. Mają wiele dni zaległych urlopów. Opozycja uważa, że chodzi o wysokie ekwiwalenty.
Jest to nieetyczne ze strony urzędnika - uważa Marek Uściński (PiS), opozycyjny radny powiatu bialskiego. I podkreśla, że bulwersuje go zachowanie starosty Łazowskiego. Kiedy radny Krzysztof Łaski (PiS) na ostatniej sesji zapytał ile dni urlopu ma starosta, nie otrzymał konkretnej odpowiedzi.
- Pan starosta mnie zlekceważył. Był ironiczny. Pokrętnie powiedział, że podziela moją troskę o zdrowie. Uważam jednak, że prawo pracy powinno dotyczyć wszystkich. Kiedy zwykłych pracowników się wypędza na zaległy urlop, dlaczego jest grupa urzędników wyższego szczebla, która nie ma takich obowiązków. Cóż, powtórzę swoje pytanie na kolejnej sesji - nie rezygnuje Krzysztof Łaski.
- Zgodnie z ustawą o pracownikach samorządowych, od stycznia zajmuje się tym sekretarz lub inna wyznaczona osoba. Teraz to już nie jest obowiązek przewodniczącego - tłumaczy Przemysław Litwiniuk, przewodniczący Rady Powiatu Bialskiego, który też nie wie dokładnie ile starosta ma zaległego urlopu. - Trzeba też brać pod uwagę specyfikę pracy starosty. Trudno mu wziąć 14 kolejnych dni wolnego. Ale istotna jest też troska o zdrowie pana starosty - martwi się Litwiniuk.
Sprawę wyjaśnia Jan Jańczuk, sekretarz powiatu. Ustala, że starosta ma 37 dni niewykorzystanego urlopu. - Nie mogę panu staroście polecić, aby poszedł na urlop, bo jeszcze nie przekazał mi odpowiednich upoważnień z zakresu prawa pracy - żartuje sekretarz.