Saperzy mieli rację, to nie zbieracz jagód, ale zbieracz militariów znalazł w lesie w Worońcu składowisko bomb.
Pod koniec czerwca w lesie w Worońcu 26-letni mężczyzna wydobył z ziemi kilka korpusów potężnych bomb o wadze 100 kg. O odkryciu poinformował policję. Saperzy już wywieźli niebezpieczne znalezisko - w sumie były to 72 bomby lotnicze - i zdetonowali je na poligonie w Jagodnem.
Jednocześnie policja zainteresowała się mężczyzną, który je znalazł. Okazuje się, że rzekomy jagodziarz, który powiadomił policjantów o wystających z ziemi w lesie korpusach bomb, zbierał nie jagody, ale... militaria. Chodzi o Macieja M. z Międzyrzeca Podlaskiego.
- Nasi policjanci znaleźli w jego domu i w pobliskim drewnianym spichlerzu przy ul. Piłsudskiego aż 280 sztuk amunicji kaliber 9, które leżały tam nielegalnie. Ich właściciel wcześniej służył w wojskach powietrzno-desantowych i jest miłośnikiem broni palnej - wyjaśnia podinspektor Jerzy Ignatowicz, pełniący obowiązki oficera prasowego bialskiej policji.
Okazało się, że domniemany jagodziarz zgromadził wiele eksponatów, w tym 18 pustych kadłubów po granatach ręcznych, rozbrojoną minę przeciwczołgową oraz zapalniki ze spiłowanymi spłonkami. W zbiorach miał też zardzewiałe lufy od długiej broni i magazynki.
- Za posiadanie amunicji bez zezwolenia grozi kara więzienia od 6 miesięcy do 8 lat - dodaje Ignatowicz.
Policja ustaliła, że właściciel arsenału część tych przedmiotów znalazł przy pomocy wykrywacza metali. Policjanci zabezpieczyli to urządzenie do dalszych badań oraz kolekcję Macieja M.
Około trzech tysięcy będzie kosztowało gminę zamieszanie z wojennym znaleziskiem. - Saperzy sprawdzili teren w sąsiedztwie miejsca, gdzie zostały znalezione bomby i nie stwierdzili tam innych niewybuchów, ale jeszcze nie badali lasu po drugiej stronie drogi - mówi Czesław Pikacz, gminny inspektor ds. zarządzania kryzysowego w gminie Biała Podlaska.
- Jeszcze nie podsumowaliśmy kosztów całej akcji, ale szacujemy, że pilnowanie terenu przez strażaków pewnie kosztowało nas około 2700 zł, bez liczenia kosztów paliw i napojów - dodaje Pikacz.
Historia Macieja M. i lotniczych bomb, to nie pierwszy taki przypadek. Wcześniej już kilkakrotnie w bialskiej gminie poszukiwacze skarbów, którzy przeszukiwali wykrywaczami metalu lasy, wzywali policję do wydobytych z ziemi niewybuchów.