W okresie przedwiośnia rolnicy nie mają pieniędzy na opłacanie rachunków za prąd. Zakład energetyczny odłącza im jego dopływ. Sytuacja pogarsza się z każdym miesiącem.
Jak mówi, czasowe odcięcie dopływu prądu wychodzi z pożytkiem dla wierzyciela i samego dłużnika. Nie narasta zadłużenie, a poza tym łatwiej uzbierać potrzebną kwotę, jeżeli jest się do tego zmuszonym. Zakład działa w swoim interesie, ale niepokoi go zła sytuacja gospodarcza regionu. Bezrobocie przekłada się na biedę.
- Ludzie ustawiają się tutaj w kolejkę. Tłumaczą, że nie mają za co żyć, a co dopiero mówić o regulowaniu opłat za energię. Proszą o zrozumienie. W szczególnych przypadkach wychodzimy im naprzeciw i nie pozbawiamy prądu - twierdzi kierownik Korzeniewski.
Apeluje do wszystkich, którzy mają problemy finansowe i zalegają z opłatami, aby zgłaszali się do zakładu lub najbliższego posterunku energetycznego i informowali o tym. Istnieje bowiem możliwość odroczenia terminu płatności lub rozłożenia kwoty do zapłacenia na raty.
Zakład współpracuje z ośrodkami pomocy społecznej, które w całości lub częściowo płacą najbiedniejszym za prąd. Mimo wszystko odłączeń jest i tak sporo. W styczniu było ich 38, średnia miesięczna wynosi około 40. W okresach świątecznych i na przednówku bywa grubo ponad tę liczbę.
- Jest naprawdę źle, wręcz tragicznie - sugerują energetycy - upadają zakłady, Biawena zwalnia, nie wiadomo, co będzie w Bialfamie. Ludzie zostają na bruku, z głodowymi zasiłkami przez pół roku. Jest coraz gorzej - dodają.
W 22 przypadkach spośród podanych 38 zaległości uregulowano i nastąpiło ponowne przyłączenie. Nawet po częściowym opłaceniu długu możliwe jest wznowienie dopływu prądu. Tylko że to kosztuje 60 złotych.