Gdy o protestach mieszkańców przeciwko budowie kurników w Rossoszu zrobiło się głośno, duża spółka jednak wycofuje się ze współpracy z inwestorem. Ale ludzie nie składają jeszcze broni. Sprawie przygląda się też Ministerstwo Klimatu.
– Po rozmowie z mieszkańcami podjęliśmy decyzję o rezygnacji z ubiegania się o pozwolenie w tej lokalizacji – zaznacza Przemysław Sawoński, wiceprezes Wipaszu.
Wcześniej tłumaczył, że spółka jest „zainteresowana zakupem działki i zrealizowaniem inwestycji”. – Pan, który z ramienia Wipaszu załatwiał formalności, wycofał z urzędu swoje pełnomocnictwa – potwierdza Kazimierz Weremkowicz, wójt gminy.
W Rossoszu ma stanąć 8 kurników, a w każdym z nich po 72 tys. kurcząt. Takiej inwestycji w swoim sąsiedztwie nie chcą mieszkańcy, którzy zawiązali komitet protestacyjny.
– Obawiamy się działania toksycznych substancji, m.in. amoniaku. Jakieś choroby mogą wyjść po latach. Poza tym, nasze działki tracą na wartości. Zanieczyszczenia mogą przedostać się nie tylko do atmosfery, ale również do wód gruntowych. Opowiadają nam bajki, że rolnicy dostaną za darmo obornik, ale po kilku latach takiego nawożenia, nastąpi erozja i tak słabych gleb na naszym terenie – zaznacza pan Andrzej.
Wójt gminy nie wydał jeszcze decyzji środowiskowej, bo nie spłynęły do niego wymagane opinie kilku instytucji, m.in. urzędu marszałkowskiego, sanepidu, Wód Polskich i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. – Trzy z nich proszą o uzupełnienia i wyjaśnienia, a RDOŚ ze względu na skomplikowany charakter sprawy, wydłuża czas na wydanie opinii – precyzuje Weremkowicz.
Poza tym, sprawę bada Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych, bo na działce gdzie ma stanąć ferma wykarczowano wcześniej kilkanaście hektarów lasu. "Z urzędu" wszczęto postępowania w sprawie naruszenia przepisów ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych. Na tym jednak nie koniec. Udało nam się ustalić, że Ministerstwo Klimatu i Środowisko również ma pewne wątpliwości.
– Z uzyskanych przez nas informacji wynika, że przeklasyfikowano grunt leśny na rolę na podstawie ustawy o lasach, a dokładniej na podstawie przepisu, który stanowi, iż „zmiana lasu na użytek rolny jest dopuszczalna w przypadkach szczególnie uzasadnionych potrzeb właścicieli lasów” – zaznacza przedstawiciel biura prasowego tego resortu. – W przedmiotowej sprawie to starosta z Białej Podlaskiej wydał stosowne decyzje, na podstawie których ustalono nową klasyfikację działek – słyszymy w ministerstwie.
W środę, gdy pytaliśmy o to starostę bialskiego Mariusza Filipiuka, nie znał on szczegółowych okoliczności przekształcenia. – Wiem, że zmieniał się właściciel terenu. Klasyfikator na miejscu stwierdził stan faktyczny. Lasu tam nie było. Był grunt rolny. Nowy właściciel działki skorzystał z przepisów, które umożliwiają zmianę klasyfikacji – stwierdza starosta.
Z jego wiedzy wynika, że poprzednio działka należała do firmy, która wykarczowała las. Mieszkańcy Rossosza potwierdzają, że wycinka zaczęła się najprawdopodobniej w 2018 roku.
– Nie poddajemy się, walczymy dalej. Konsultujemy się z naukowcami, którzy oceniają planowaną inwestycję pod kątem strat dla naszego środowiska i przyrody – zaznacza na koniec pan Andrzej z komitetu protestacyjnego.