Radzyń Podlaski. 67-letni mieszkaniec gminy Czemierniki pomówił biesiadników, że ukradli mu broń i pieniądze. Przysporzył też policjantom zbędnej pracy.
Stwierdził, że to właśnie wtedy mogło dojść do kradzieży, bo jego kasetka, gdzie znajdowały się przedmioty, prawdopodobnie została otworzona oryginalnym kluczem, który leżał na stole.
Funkcjonariusze przeszukali mieszkania dwóch znajomych 67-latka. Nie natrafili na żaden ślad skradzionych przedmiotów.
- Śledczy zaczęli podejrzewać, że cała kradzież została wymyślona przez zgłaszającego. Okazało się, że mieli nosa. Gdy ponownie zapukali do drzwi rzekomego pokrzywdzonego i podzieli się z nim spostrzeżeniami, ten po krótkiej rozmowie wstał i z mieszkania przyniósł broń oraz trzy naboje i oddał ją policjantom. Nie potrafił funkcjonariuszom racjonalnie wyjaśnić powodów swojego zachowania - informuje Dariusz Łukasiak, oficer prasowy radzyńskiej policji.
Dodaje, że mężczyźnie z gm. Czemierniki grozi za powiadomienie policji o niedopełnionym przestępstwie kara pozbawienia wolności do lat 2.