![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Mieszkańcom Wólki Polinowskiej (pow. bialski) nie podoba się wylewanie w pobliżu ich wsi śmierdzącego wywaru. Po naszej interwencji Inspekcja Ochrony Środowiska zakazała wywożenia zimą odpadów na pola.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Według niego wcześnie rano lub późnym wieczorem na pola wyjeżdża beczkowóz. Wylewa brązową, śmierdzącą maź. Zalanych zostało kilkanaście hektarów.
Jednym zapach przeszkadza, inni sami wylewają. – Kiedy w lecie ludzie wylewają na pola wywar brany z gorzelni i szybko zaorują, wtedy przykre zapachy nie utrzymują się długo. Ale nie można lać tej mazi w zimie, bo nie wsiąka i nie da się oddychać – mówi mieszkający w pobliżu pan Stanisław.
Krystyna Rabczuk, sołtys wsi Wólka Polinowska, też jest przeciw zimowemu wylewaniu wywaru na pola. – W mrozie ten smród jakby stał w miejscu. Mieszkam niedaleko pól. Widzę czasem rano lub wieczorem beczkowóz wylewający maź. Bucha wtedy gorąca para – mówi sołtys.
Tuż po kontroli zadzwonił do nas Władysław Rusecki, dyrektor Przedsiębiorstwa Rolno-Handlowego Konstantynów. – To było zrobione na polityczne zlecenie! Ja zapewniam pracę w 30-osobowej firmie. Czy my wylewamy, to moja sprawa – stwierdził.
Tymczasem Mieczysław Bienia informuje, że nie widzi już beczkowozów jeżdżących po polach. A pani sołtys przyznaje, że jest wdzięczna archeologowi za protest. Oboje oczekują szybkiego nadejścia wiosny, bo na razie przykry zapach we wsi się utrzymuje.