Za nieopłacenie dwuletniej składki na rzecz spółki wodnej Urząd Skarbowy w Radzyniu Podlaskim chciał Józefowi Biernackiemu z Białki zablokować konto. Chodziło o około 60 złotych.
Syn wyjaśnił, okazując dowody wpłaty rozsierdzonemu tacie, że regularnie opłacał składki. Tym bardziej zdenerwowany ojciec pojechał do Konserwacyjnej Spółki Wodnej w Radzyniu Podlaskim, aby "narobić szumu”. Zaszedł też do skarbówki. Ale tam rozłożyli ręce, odsyłając do tego, kto zaczął sprawę.
- Oni tylko z ludzi ściągają pieniądze - krytykuje spółkę nasz bohater - a nic nie robią. Przyjedźcie zobaczyć. Rowy są pozarastane. Rolnicy tylko na nich psioczą. Chyba na dowód porobimy zdjęcia - dodaje.
W spółce zastał osobę zastępującą nieobecnych przez kilka dni pracowników. Na tyle jednak kompetentną, że zorientowała się, w czym tkwi problem. Błąd był bezdyskusyjnie po stronie spółki. Szybko powiadomiła o tym skarbówkę i panu Józefowi nie grozi już wstrzymanie wypłaty renty.
- Tuż przed wizytą tego pana ktoś wpłacał zaległe składki na to samo nazwisko. To mi uświadomiło, że chodzi o dwie osoby o podobnych danych - tłumaczy Zofia W. pracująca tam w zastępstwie.
Jak doszło do pomyłki, która kosztowała naszego bohatera tyle nerwów? Drugi Józef Biernacki nie żyje od wielu lat. Ktoś użytkuje jego ziemię i to jego obowiązkiem jest regulowanie należności. Nie wiedzieć czemu, długami obecnego użytkownika zamierzano obciążyć osobę, która nie ma z tym nic wspólnego.
- Zagroziłem im, że narozrabiam. Pójdę jeszcze na skargę do starosty. Żeby nie moja interwencja, miałbym duże kłopoty. Najgorsze, że mają w tej spółce aż taki bałagan. Pomylili nie tylko osoby, ale też imiona ich rodziców. Do tego mój pesel przypisali dawno nieżyjącemu człowiekowi. To skandal - ocenia Józef Biernacki. •