Mieszkańcy ul. Wolskiej w Białej Podlaskiej protestują przeciwko żądaniu od nich przez Urząd Miasta opłat adiacenckich. Wszystko przez to, że zbudowali im… drogę. Teraz muszą sporo zapłacić za wzrost wartości ich działek.
Ludzie bardzo się zdziwili, gdy w styczniu nadeszły zawiadomienia z Urzędu Miasta o wszczęciu postępowania administracyjnego w związku ze wzrostem wartości działek w wyniku wybudowania ulicy. Już pod koniec stycznia wysłali petycję do bialskiego prezydenta, nie zgadzając się z naliczaniem opłat adiacenckich. Napisali, że naliczone wzrosty wartości działek, są absurdalne. Dziwili się, że naliczono opłaty tylko w związku z budową ul. Wolskiej, a pominięto wiele innych ulic wykonanych w ostatnich latach. Prosili o pełną informację dotyczącą kosztów sporządzenia operatów szacunkowych do obliczenia opłat.
Adam Olesiejuk, wiceprezydent miasta, wyjaśnił wtedy protestującym, że opłaty adiacenckie naliczane są zgodnie z Ustawą o gospodarce nieruchomościami. Zgodnie z uchwałą Rady Miasta z 1998 r., konieczne jest obciążenie właścicieli nieruchomości opłatą wynoszącą połowę wzrostu wartością działki po wybudowaniu drogi. Nie podał kosztów usługi rzeczoznawców.
Przed kilkoma dniami mieszkańcy os. Słoneczne Wzgórze podczas nietypowej konferencji prasowej – na skrzyżowaniu ulic Wolskiej i Żwirowej – żalili się na bezduszność urzędników.
– Czujemy się oszukani. W mieście budowano wiele ulic, ale tylko od nas wymaga się opłat za wzrost wartości działek. Nie zgadzamy się z wyliczeniami, gdyż właściciele położonych bliżej łąk muszą płacić nawet 4000 zł – podkreśla Sławomir Kaliszewski. On i wiele innych osób twierdzą, że w innych rejonach miasta podobnych opłat nie było przez lata. Wystąpili do rzecznika praw obywatelskich z prośbą o pomoc.
– Nasza droga służy wielu poprzecznym uliczkom jako dojazdowa. Dlaczego tylko my mamy płacić za asfalt? – dopytuje się Feliks Bondaruk.
– Mam 800 zł emerytury i wezwanie do zapłaty aż 1250 zł opłaty adiacenckiej. Wcale tego nie wpłacę, bo i z czego – mówi starsza kobieta.
Renata Szwed, dyrektor gabinetu bialskiego prezydenta, wyjaśnia, że UM musi naliczać opłaty adiacenckie. – Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniała niewypełnianie przez gminy obowiązku ustawowego. Od decyzji prezydenta przysługuje mieszkańcom odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. W przypadku zasygnalizowania trudnej sytuacji materialnej bądź innych okoliczności, które mają wpływ na niemożność jednorazowego wniesienia takiej opłaty, właścicielowi nieruchomości można opłatę rozłożyć na raty – podkreśla Szwed.
Dodaje, że naliczanie opłat dotyczy też innych rejonów miasta. M.in. mieszkających przy wybudowanych w 2008 r. ulicach Olimpijczyków, Marusarza i Głębokiej.