Białoruś zaostrzyła przepisy celne. Obywatele, którzy przekraczają granicę częściej niż raz na trzy miesiące, wwożąc na Białoruś towar powyżej wartości 300 euro lub przekraczający wagę 20 kilogramów, zapłacą cło. Dotyczy to podróżnych wszystkich narodowości.
Poza cłem podróżni z towarem będą musieli wnieść także specjalną opłatę celną, a także oddać białoruskim służbom podatek VAT, który mogą odzyskać po zakupach w Polsce.
– Władze Białorusi zdecydowały się na wprowadzenie analogicznych norm przewozowych, jakie obowiązują w Unii Europejskiej – mówi Marcin Czajka z Izby Celnej w Białej Podlaskiej. – W naszych warunkach wartość bagażu, oczywiście poza rzeczami osobistymi, też nie może przekraczać 300 euro.
Z wprowadzenia nowych przepisów niezadowoleni są kupcy z polskiej strony granicy i klienci ze strony białoruskiej.
– Jeździliśmy do Polski, żeby kupować taniej – powiedziała dziennikarzowi Radia Lublin podróżna z Białorusi. – Teraz, kiedy do ceny przyjdzie dodać cło, to wyjdzie na to, że towar z Polski będzie kosztował nas tyle samo, co na Białorusi.
Handel w Terespolu nastawiony jest na klientów zza wschodniej granicy.
– Zależy nam na jak największej liczbie gości z rejonu brzeskiego i by ci goście jak najwięcej kupowali. Mieszkańcy mają z tego utrzymanie, a miasto ma podatki – przyznaje Jacek Danieluk, burmistrz Terespola. – Na obecną chwilę nie obserwuję, aby nagle przyjeżdżało ich mniej. Dla mnie dobrym prognostykiem jest także niezmiennie duża liczba samochodów z białoruskimi tablicami rejestracyjnymi przed naszymi marketami. Przepisy przepisami, a życie toczy się dalej.
Potwierdzają to polscy celnicy, którzy na drogowym i kolejowym przejściu granicznym w Terespolu wciąż mają pełne ręce roboty.
– Z obserwacji tamtejszych funkcjonariuszy wynika, że ilość towarów przewożonych przez Białorusinów jest obecnie tylko nieznacznie mniejsza niż przed zmianą przepisów – mówi Czajka.
– Potrzeba jednak co najmniej miesiąca, aby móc ocenić wpływ tych zmian na przygraniczny obrót handlowy.