We wsi Cichostów (pow. parczewski) działa Kozia Zagroda. Ten biznes powołali w 2010 roku Ewa i Konrad Dąbrowscy, którzy na lubelską wieś przeprowadzili się w 2008 roku
– Pokrzywowa, głogowa albo lipowa – wytwarzane w sposób tradycyjny, na bazie składników z lubelskich terenów. – Bez konserwantów, ekstraktów i barwników, za to z octem jabłkowym – tak Ewa i Konrad mówią o swoich lemoniadach, czyli sztandarowym produkcie Koziej Zagrody.
Jest jeszcze „Pani Gilowa” czyli napój z jarzębiny, krwawnika lub czarnego bzu. Wcześniej Konrad projektował domy, a Ewa pracowała jako nauczycielka. – Zaczęło się od marzeń, by mieć na podwórku stodołę. A stodoła wiadomo, tylko na wsi – żartują.
Kozy musiały się podzielić
Ich przewodnią myślą jest, by nie poprawiać natury, „nie wydziwiać i nie cudować”. – Naturalnym konserwantem w lemoniadach jest jedynie ocet jabłkowy, którego również jesteśmy producentami. Powstaje on ze starych odmian jabłonek rosnących w naszym sadku oraz na cichostowskich miedzach i kozich łąkach. Są to jabłonki zaniedbane, mające już swoje lata, które rodzą owoce w zwykłym cyklu co dwa lata. I są tak kwaśne, że owoce do niczego się nie nadają tylko na ocet. Wcześniej zjadały je kozy, ale musiały się z nami podzielić – tłumaczą właściciele.
Dwie kozy dostali od nowych sąsiadów zaraz po przeprowadzce. – To Ewa pierwsza zaczęła robić ser, ja byłem od dojenia, gospodarki, opieki nad naszymi kózkami, odbierania porodów. Jak się później okazało, w końcu historia tak się skończyła, że sąsiadka Gienia oddała nam po jakimś czasie wszystkie swoje kozy – w sumie 30. I tak te kozy do dzisiaj mamy – podkreśla Konrad. Z koziego mleka wytwarzają ser: Cichosz wędzony.
Wiejsko-orientalne smaki
W kwietniu Kozia Zagroda ruszyła z dwoma nowymi napojami ludowymi: kosiarz i żniwiarz. – Podobne napoje były kiedyś pite podczas prac polowych. Wszystko na bazie oczywiście octu jabłkowego, który jest idealny do gaszenia pragnienia i daje naturalnego kopa i pozytywnej energii. Do tego miód jako tradycyjny słodzik, który był obecny w każdym domu. Żniwiarz dodatkowo zawiera słód żytni, a kosiarz – młody jęczmień. Smak jest ciekawy, wiejsko-orientalny – opowiadają twórcy.
Jak wspominają początki na lubelskiej wsi? – Chyba pierwszą miksturę Ewa uwarzyła w tygodniu, gdy mieliśmy tylko 10 zł na przeżycie na dwie osoby. Dało radę, brzuszki pełne, humory dopisują, a i jeszcze piwo wypiliśmy w tych 10 zł. I tak nastał czas na mikstury przyrządzane z koziej łąki, na zupę tylko z tego co uda się z dzikości wyrwać, na herbatki ziołowe, na placuszki z bzu. Na naukę tego, co kiedyś było ogólnie dostępną wiedzą, a gdzieś podupadło – tłumaczy Konrad, podkreślając że ocet jabłkowy wymyśliła Ewa. – Siedząc sobie w pewien majowy dzień przy ognisku, zastanawialiśmy się, co by jeszcze z tym octem można było zrobić. Spojrzałem na stodołę, na rosnącą przy niej lipę i w ten sposób wyklarowała mi się lemoniada lipowa. I to był strzał, bo polecieliśmy w kierunku, już sprawdzonym „co mamy i co można zjeść”. Mięta przy domu w spadku po poprzedniej właścicielce, pokrzywa rosnąca w dużych ilościach wzdłuż płotu, a na koziej łące głóg – wspomina Konrad.
Dąbrowscy zastrzegają, że wielkiej fabryki w planach nie mają. – Stawiamy na jakość, a nie na ilość. Nie mamy przyjemności i do tego nie dążymy, by być we wszystkich lokalach na świecie – zaznaczają.
W ubiegłym roku Kozia Zagroda zdobyła certyfikat „KUKBUK Poleca” – właśnie za naturalne lemoniady. Produkty Dąbrowskich zostały też wyróżnione w polskiej edycji prestiżowego przewodnika gastronomicznego Gault & Millau 2017.