W porównaniu z resztą kraju, koszty mieszkania i żywności wzrosły w Lubelskiem symbolicznie. Podwyżki dotyczą przede wszystkim paliw.
– Taka sytuacja wynika z małej siły nabywczej mieszkańców – mówi dr Krystyna Świetlik, ekspert Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. – W ub. roku zmniejszył się też popyt na produkty inne niż żywność i materiały do odbudowy domów. Wszystko przez powódź.
Na przeciwnym biegunie jest Podkarpacie. Tam podwyżki były niemal dwukrotnie większe. W całej Polsce ceny wzrosły średnio o 2,5 proc. Tuż poniżej tego poziomu znalazło się województwo podlaskie i mazowieckie.
– W stolicy wielkich podwyżek nie widać, w tamtejszych hipermarketach płacę podobnie, jak w Lublinie – mówi Anna Czarkowska, studentka. – Gorzej z innymi kosztami utrzymania, czynsz, ubrania, kino czy alkohol są w Warszawie droższe.
Co zdrożało? W skali kraju niemal wszystko. Przede wszystkim paliwa – aż o 6,5 proc. Na drugim miejscu znalazły się alkohol i papierosy. O połowę mniej podniosły się koszty związane z mieszkaniem i opieką zdrowotną. Najmniejsze podwyżki dotyczą edukacji i żywności (od 2,2 do 2,7 proc.).
U nas wzrost cen żywności był symboliczny. Wyniósł zaledwie 1,5 proc. Ale taka sytuacja może nie potrwać długo. Jesteśmy bowiem w krajowej czołówce, jeśli chodzi o koszty transportu. W trzecim kwartale 2010 roku wzrosły one o 4,6 proc. Daje nam to pierwsze miejsce w kraju.
– To się czuje – mówi Marek Duda z Lublina. – Mam wrażenie, że na paliwo wydaję jakieś 20 proc. więcej niż rok temu. Najbardziej dotkliwy jest też wzrost opłat za energię i ogrzewanie.
Ceny alkoholu i papierosów wzrosły u nas o 6,3 proc. Symboliczne obniżki dotyczą butów, odzieży i biletów na imprezy kulturalne.
– W tym roku relatywnie niskie podwyżki mogą dotyczyć tylko żywności – prognozuje Świetlik. – Wszystko przez zmiany podatku VAT. Będziemy musieli więcej zapłacić za transport, mieszkanie i media. W portfelu zostanie mniej pieniędzy na jedzenie. To wyhamuje wzrost cen.