Telewizja zrobiła nam niespodziewaną reklamę - przyznaje Bolesław Bara. - Kto by przypuszczał, że będzie taki program, jak "Taniec z gwiazdami”.
Pan Bolesław jest m.in. dyplomowanym nauczycielem tańca, choć kończył studia w kierunku marketing i zarządzanie, a także turystykę zagraniczną. Mówi, że to również przydaje mu się w pracy.
Ambitne zamiary
Dziwne miasto
- Zaczynaliśmy jak wielu - mówi. - Albo jak wielu takich, którzy chcą coś zrobić porządnie, nowocześnie. Kupiliśmy dom, który wyremontowaliśmy i adaptowaliśmy na potrzeby szkoły tańca.
Mówi, że poszły na to wszystkie oszczędności, siedzieli po uszy w kredytach. Jednak mieli nadzieję na pomoc.
- Próbowaliśmy rozmawiać o pomocy dla nas z miastem, z Urzędem Marszałkowskim, liczyliśmy na środki unijne, na jakąś ulgę w podatkach - dodaje z goryczą. - Przecież jesteśmy wizytówką miasta, promujemy je, nasze pary taneczne dają koncerty charytatywne, jeździmy po kraju i świecie. Niestety, to nikogo nie obchodzi. Dziwne miasto...
Zdobywać szczyty
Wiadomość o ich działalności rozchodziła się najpierw pocztą pantoflową. Zadowoleni mówili drugim - i tak przybywało nowych klientów. Później, kiedy już było trochę grosza, reklamowali się, rozwijali marketing.
Czy nie bali się samodzielnej działalności?
- Jak ktoś się boi - mówi Bolesław Bara - to nie idzie na Mount Everest. I nigdy go nie zdobędzie...
Działali profesjonalnie. Czerpali z rad doświadczonych w branży, śledzili wszelkie nowinki.
Sprzedaję usługę
Mówi, że powstaje klasa średnia, ludzie, którzy chcą spędzać czas miło, aktywnie i jednocześnie się nauczyć. Dlatego uważa, że ten pomysł ma zapewnioną przyszłość. - Ja po prostu muszę sprzedać pewną usługę najlepiej, jak potrafię - dodaje.
Nie ukrywa, że bycie jednocześnie szefem i pracownikiem jest trudne.
- Pracuje się po kilkanaście godzin, w soboty i niedziele też. Jeśli ktoś myślał, że, mając własną firmę, można sobie pozwolić na luz, to się pomylił. Ale robi się to, co się lubi, co przynosi satysfakcję. A to nieraz warte więcej niż pieniądze.