Pokoje będą maksymalnie dwuosobowe, ale powstaną także „jedynki”. Wszystkie z częścią sypialną i gościnną, z łazienką, z aneksem kuchennym. Niepełnosprawni, którzy zamieszkają na ul. Kresowej w Zamościu będą mieć tu zapewnioną opiekę i rehabilitację, ale przede wszystkim dom, prawie jak rodzinny, bo stworzony z inicjatywy rodziców.
– Oczywiście, że urodzenie mojego syna, który był wcześniakiem i przyszedł na świat z porażeniem mózgowym w 100 procentach zdeterminowało moje życie – mówi Maria Król.
W 1985 roku ukończyła z wyróżnieniem medycynę w Krakowie. Miała robić karierę naukową, wszyscy jej to wróżyli. Ale na świat przyszło dziecko, któremu trzeba było się poświęcić. – Szukałam pomocy dla mojego syna, ale to były czasy, gdy nigdzie jej nie mogłam znaleźć. Na szczęście spotkałam na swojej drodze panią Zofię Kułakowską (neuropediatrę, specjalistkę schorzeń dzieci z porażeniem mózgowym, dyrektor ośrodka medycznego „La Famille” w Belgii – red.), wzięła mnie pod swoje skrzydła i dzięki niej wiedziałam, co muszę robić – wspomina przewodnicząca Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Krok za krokiem” w Zamościu.
Założyła je 32 lata temu. Podkreśla jednak, że nie sama i nie tylko dla swojego 37-letniego dzisiaj syna Michała, ale z mnóstwem ludzi, innych rodziców, którzy mieli ten sam cel: pomoc dzieciom z najróżniejszymi niepełnosprawnościami.
Trudno zliczyć, jak wielu osobom kolejno tworzone placówki „Krok za krokiem” przez te kilka dekad udzieliły wsparcia. Obecnie pod skrzydłami stowarzyszenia są setki młodszych i starszych niepełnosprawnych w specjalnych przedszkolach, szkołach podstawowych i średnich (przysposabiających do wykonywania zawodu), a także placówek rehabilitacyjnych i Warsztatach Terapii Zajeciowej w Zamościu i w Biłgoraju oraz Środowiskowym Domu Samopomocy w podzamojskich Białobrzegach.
Gdy rodziców zabraknie
– Zawsze, podobnie jak inni rodzice, miałam świadomość, że kiedyś przecież „zamknę oczy”. Naszym wspólnym zmartwieniem było to, co wtedy stanie się z naszymi dziećmi – zwierza się Maria Król.
Tak właśnie zrodziła się idea stworzenia dla dorosłych już niepełnosprawnych domu, gdzie znajdą opiekę, pomoc, rehabilitację, ale też gdzie będą mieć dobre warunki do swojego życia bez rodziców. Najpewniej na początku listopada do Rodzinnego Domu, czyli „kompleksu mieszkalnictwa wspomaganego” wprowadzą się pierwsi mieszkańcy.
– Budynek jest praktycznie gotowy. Mamy zebrane meble, wszystko dokładnie zaplanowane – mówia Kamil Kabasiński, członek zarządu „Krok za krokiem” i szef działających również na ul. Kresowej WTZ.
Inwestycja realizowana przez firmę Lidertech z Chełma to drugi etap większego przedsięwzięcia. Pierwszy, zakładający budowę WTZ był finansowany z RPO (koszt całości sięgnął ponad 7 mln zł) i sfinalizowany w lutym 2020. Dzięki pieniądzom z unijnego Programu Współpracy Transgranicznej Polska-Białoruś-Ukraina kończy się drugi etap, czyli budowa Rodzinnego Domu.
– Całość dofinansowania to ok. 1 mln 950 tys. euro. Strona ukraińska dostała 750 tys., my ok. 1,2 mln euro, a kolejnych 240 tys. euro stanowił wkład własny, który w znacznej części zapewnił nam Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych – wylicza Kabasiński.
Przyznaje, że o istnieniu drugiej takiej, a nawet podobnej całodobowej placówki w Polsce nie słyszał.
Rodzinny Dom to nie będzie tradycyjny DPS. – Przede wszystkim nasi mieszkańcy będą mieli całkowitą swobodę funkcjonowania. Będą mogli wychodzić, kiedy zechcą, jeść co zechcą, przyjmować gości, jak w prawdziwym domu – mówi Maria Król.
Dlatego też podczas trwającej już kwalifikacji mieszkańców, zostaną wybrane osoby zdolne i gotowe do samodzielnego podejmowania decyzji, do samodzielnego życia, nawet jeśli będą przy tym korzystać z pomocy asystentów.
Praca wre
Otwarcie zbliża się wielkimi krokami, więc praca w nowoczesnym budynku na ul. Kresowej wre. Są tu i wykwalifikowani pracownicy, i wolontariusze, i wychowankowie „Krok za krokiem”.
– Skręcam śrubki. Noszę meble, sprzątam, zamiatam, pomagam we wszystkim, kiedy trzeba – mówi dumnie 29-letni Marcin z zespołem Downa, uczestnik pracowni stolarsko-sznycerskiej w WTZ. – Trzeba przyznać, że jest bardzo chętny do pracy i daje mu ona mnóstwo satysfakcji – ocenia podopiecznego terapeuta Marek Nowak.
Marcin nie wyklucza, że kiedyś w Rodzinnym Domu zamieszka, chciałby mieć wspólny pokój z jakimś fajnym kolegą. Więc w pewnym sensie teraz urządza wszystko trochę dla siebie.
– Przygotowujemy miejsca dla 28 osób. Część od razu będzie zakwaterowana w mieszkaniach samodzielnych, całodobowych, ale mamy też przygotowane pomieszczenia na mieszkania treninowe. To takie, w których nasi wychowankowie będą uczyć się samodzielnego życia. Te będą zajmowane czasowo, na weekend czy na tydzień – zapowiada Kabasiński.
Więcej o tej nowatorskiej placówce i jej mieszkańcach napiszemy na pewno, gdy zostanie oficjalnie otwarta.