Co kilka dni lubelska policja publikuje kadry z monitoringu, na których widać sprawców przestępstw. Zdjęcia szybko znikają z sieci, bo te osoby same zgłaszają się na komisariat. Po takie metody sięgają też puby i restauracje.
Jest 20 kwietnia, ok. godziny 14 znany pub w Lublinie, Czarna Owca, umieszcza na swoim profilu facebookowym zdjęcie postawnego mężczyzny w niebieskiej kurtce. Twarz jest zasłonięta, a opis zdjęcia nie pozostawia wątpliwości, o co chodzi.
Pan co nie płaci
"Bardzo prosimy Pana ze zdjęcia, który "zapomniał" wrócić do naszego lokalu, aby uregulować rachunek. Jeżeli dziś do 22 nie zapłaci Pan rachunku na 110 zł, nagrania z kilku kamer trafią na policję, a za zgodą policji na naszej stronie udostępnimy nagranie bez zasłaniania twarzy. Do zobaczenia" – napisano.
Menadżer lokalu szybko zaczął odbierać telefony od znajomego „Pana”. Mówił, że zapłaci, że przyjdzie następnego dnia, żeby usunąć zdjęcie. W końcu, w piątek, rachunek został opłacony.
– Przez znajomego tego pana – dodaje Kamil Kowalewski z Czarnej Owcy.
Mężczyzna ze zdjęcia zadzwonił też do redakcji Dziennika, bo opisaliśmy te internetowe poszukiwania. Tłumaczył, że faktycznie z kolegami trochę mocniej się zabawił. Że część rachunku została opłacona, a o drugiej zapomnieli. Ale zapewnił, że już wszystko jest załatwione.
Kowalewski przyznaje, że faktycznie grupa mężczyzn spędzała wieczór w Czarnej Owcy. Gdy jeden z nich wychodził, opłacił zamówienie. Ale potem pozostali bawili się dalej. Gdy przyszło do płacenia, okazało się, że mężczyzna ze zdjęcia nie ma pieniędzy. – Dzwonił po znajomych i pytał o pożyczkę. Nie udało się. W pewnym momencie wyszedł na papierosa i już nie wrócił. Dlatego umieściliśmy zdjęcie w internecie – opowiada Kowalewski i dodaje, że sprawę już zasygnalizował policji, ale dał „Panu” czas na zapłacenie.
– To bardzo skuteczna metoda – mówi Kowalewski o publikowaniu kadrów z monitoringu. – 90 procent takich działań kończy się sukcesem – dodaje.
Po takie metody sięga też policja. Można zaryzykować stwierdzenie, że co kilka dni w internecie są upubliczniane wizerunki sprawców przestępstw, którzy dali się nagrać. Komisarz Kamil Gołębiowski, oficer prasowy KMP w Lublinie, od razu wyjaśnia, że obowiązujące w Polsce przepisy dają policji prawo do upublicznienia wizerunku sprawcy przestępca, który jest przez mundurowych poszukiwany. Decyzję o tym podejmuje prowadząca postępowanie prokuratura oraz policjanci. I nie dzieje się to ot tak.
Wszędzie kamery
– Poprzedzone są analizą zebranych materiałów i samej sprawy. Na tej podstawie, zajmujący się sprawą oceniają, czy upublicznienie wizerunku jakiejś osoby może być pomocne. Zazwyczaj tak się właśnie dzieje, a często zgłaszają się osoby, które zostały nagrane – mówi policjant.
Bo właśnie z nagrań monitoringu głównie korzystają mundurowi i prokuratorzy. Nie tylko z kamer znajdujących się w miejscu popełnienia przestępstwa, ale także w jego okolicy. Nie jest tajemnicą, że policjanci pracujący nad rozwikłaniem jakiejś sprawy nie ograniczają się wyłącznie do jednej kamery, która znajduje się w konkretnym miejscu. – Analizują także obraz zarejestrowany przez urządzenia zamontowane w okolicy – dodaje Gołębiowski.
Twardych statystyk co do tego, jak często policja sięga po takie narzędzia nie ma. Można polegać tylko na obserwacjach. A te wskazują, że wizerunek poszukiwanych osób, które ktoś może rozpoznać, policja na dobre upublicznia od kilku lat. Ma to oczywiście związek z rozwojem internetu i sieci monitoringu.
Komisarz Gołębiowski mówi, że takie metody działają. Jak w przypadku mężczyzny, który niedawno groził podłożeniem bomby w urzędzie marszałkowskim. Jego zdjęcie najpierw umieszczono na stronie policji, a następnie w mediach. Sam się zgłosił na policję.
– Często są to osoby, które nie miały wcześniej żadnych kłopotów z prawem. Kiedy widzą swoje zdjęcie w internecie, chcą, aby zostało szybko usunięte. Gdy zgłaszają się na komisariat, to w pierwszych słowach proszą o usunięcie zdjęcia. Jest im po prostu wstyd – opowiada komisarz i dodaje, że druga grupa to osoby, które zostały do przyjścia na komendę nakłonione przez bliskich. – Tu działa presja środowiska. To np. członkom rodziny jest wstyd, że ich bliski popełnił przestępstwo, a jego wizerunek został upubliczniony – dodaje policjant.
Trzecią metodą namierzenia sprawców są „donosy”. Po prostu ktoś rozpoznaje daną osobę i nawet anonimowo wskazuje ją policji. To telefony, przysyłane maile czy umieszczane komentarze w internecie. – Nie każde takie zgłoszenie się potwierdza, ale każde sprawdzamy – zapewnia Gołębiowski.
Ale nie zawsze
Wróćmy jednak do Czarnej Owcy. Zdjęcie „Pana” to nie pierwszy przypadek działania takiej metody. – Robimy to co jakiś czas, kiedy tylko mamy z jakimiś klientami kłopoty. Nie zgłaszamy sprawy na policję od razu, dajemy czas na przyjście i wyjaśnienie sytuacji – mówi Kowalewski i dodaje, że takie działanie ma też odstraszać. – Jeżeli ktoś ma zamiar wyjść bez płacenia, to może pomyśli, że nie warto, bo Czarna Owca umieści jego zdjęcie w sieci i będzie wstyd.
Trzeba jednak przyznać, że metoda nie zawsze działa. Kiedy w nocy, na początku sierpnia 2021 roku, podpalono punkt szczepień w Zamościu, policja od razu pokazała zdjęcia podpalacza. Tym razem sprawa nie poszła łatwo i zdjęcie nie pomogło. Mężczyznę udało się zatrzymać dopiero w lutym tego roku.
W branży gastronomicznej jest podobnie. – Najgorsi są ci, którzy nie mają wstydu i za nic mają to, że ich zdjęcie będzie mógł w sieci zobaczyć każdy – mówi Kowalewski.