Brat zabija brata nożem. Syn próbuje podpalić mieszkanie matki. Ojciec grozi synowi śmiercią i dźga go nożem w brzuch. To wypadki z kilku ostatnich dni. Coraz częściej rodzinne awantury zamieniają się w prawdziwe dramaty.
Nie wiadomo, co skłoniło mężczyznę do podniesienia ręki na członka rodziny. Faktem jest, że bracia często się kłócili. Zwykle po alkoholu. Feralnego dnia Józef poszedł do domu Janusza wyjaśnić kolejne nieporozumienie.
Ze sobą wziął... siekierę. 42-letni Janusz tłumaczył potem śledczym, że brat zamachnął się na niego siekierą, a on w obronie, chwycił za leżący na stole nóż i dźgnął atakującego. Choć Józef wyszedł z domu o własnych siłach, rana okazała się śmiertelna. Jego zwłoki znalazł nazajutrz na podwórku trzeci z braci.
To nie jedyny przypadek rodzinnego dramatu w ostatnim czasie. Lada dzień przed sądem stanie inny bratobójca. Andrzej Ch. w Haliczanach ugodził śmiertelnie nożem brata, bo ten sięgał... po jego chleb. Potem okazało się, że bracia od dawna żyli w konflikcie.
Z kolei w ubiegłym tygodniu w Krasnymstawie ojciec zranił nożem swojego syna. Napadnięty na szczęście przeżył. – Ojciec był pijany. Miał 1,77 promila alkoholu – mówi Andrzej Stasieczek, prokurator rejonowy w Krasnymstawie. – Niestety, często w przypadku takich zdarzeń wchodzi w grę alkohol. Podsyca emocje i popycha ludzi do czynów, których prawdopodobnie po trzeźwemu by nie popełnili.
Pijany był także 21-letni mężczyzna, który chciał podpalić mieszkanie swojej matki. Do tego zdarzenia doszło w Żmudzi. Syn awanturnik rozlał na klatce łatwo palny płyn i groził podpaleniem. Nikomu nic się nie stało, ale trzeba było ewakuować wszystkich mieszkańców bloku.
Jak mówią specjaliści, rodzinne konflikty mają różne podłoże. Mogą to być zadawnione urazy, ale też problemy ekonomiczne. Gdy dochodzi do tego alkohol, hamulce puszczają i może dojść do tragedii. Co zrobić, żeby jej uniknąć?
– Reagować zawczasu – radzi Marzena Skiba z krasnostawskiej policji. – Jeśli już dochodzi do aktów przemocy słownej lub fizycznej ofiara powinna zgłosić się na policję. Jako sąsiedzi też możemy reagować w takich sytuacjach. Nawet anonimowo. Czasem wystarczy nie być obojętnym, żeby uratować czyjeś życie.