Sytuacja mieszkaniowa w Chełmie jest dramatyczna
Wczoraj opisaliśmy sytuację rodziny Strelczuków. Są na liście oczekujących na mieszkanie, ale nic z tego nie wynika. Oprócz nich na liście jest kolejnych 227 rodzin. A to oznacza, że w sytuacji, gdy budownictwo komunalne praktycznie nie istnieje, na mieszkanie trzeba czekać latami. W jeszcze gorszej sytuacji są ci, którzy na liście oczekujących jeszcze się nie znaleźli. Tak jak pani Marzena (nazwisko do wiadomości redakcji) z ul. Trubakowskiej. Razem z szóstką dzieci mieszka na piętrze starej kamienicy. To mieszkanie komunalne. Na własny koszt musiała tam założyć instalację elektryczną, zaimprowizować łazienkę. Ale mieszkać i tak się nie da. Cieknąca z dachu woda zniszczyła sufit i ściany. Kaflowe piece nie dają ciepła, pożerają za to pieniądze.
Nasza Czytelniczka utrzymuje się tylko z zaliczki alimentacyjnej i świadczeń pomocy społecznej. Ciepłe i bezpieczne mieszkanie, to jedyne, czego potrzebuje dla siebie i dla rodziny. Ale gdy w urzędzie prosi o zamianę słyszy ciągle to samo: "Nie mamy mieszkań, proszę czekać”. Takie tłumaczenie słyszy wielu mieszkańców znajdujących się w równie dramatycznej sytuacji. A każde przyznanie lokalu poza kolejnością w przypadkach szczególnie naglących, budzi u reszty oczekujących zrozumiale oburzenie.
Budynki miały by być co najmniej 40-rodzinne. To jednak nie uratuje sytuacji, bo mieszkania znajdzie około 80 rodzin. A co z resztą? - Bierzemy też pod uwagę adaptację mieszkań z odzysku. Ale zwarzywszy na koszty takiej adaptacji, stawiamy raczej na budowę nowych mieszkań - mówi Górny.