Najwyższa Izba Kontroli krytykuje gminę za to, jak przygotowywała budowę farmy wiatrowej. Zarzuca jej m. in. nielegalne działania, niegospodarność, czy zbyt słabe informowanie mieszkańców o inwestycji. Urzędnicy odpowiadają, że ocena jest krzywdząca i nierzetelna
Bunt
Inwestycji sprzeciwiła się jednak część mieszkańców. - Chciałem wybudować dom, ale okazało się, że nie mogę tego zrobić, bo moja działka objęta jest strefą ochronną w związku z planowaną budową wiatraków - mówi Michał Stępniak z Ignasina. Do jego protestu przyłączyło się kilkaset osób, które obawiały się, że wiatraki powstaną zbyt blisko domów. Ostatecznie jesienią ub. roku Rada Gminy sprzeciwiła się budowie farmy w takim wymiarze i poprosiła inwestora, by przedstawił inną ofertę (gdzie będzie mniej turbin i rozlokowane będą dalej od zabudowań).
Wcześniej jednak sprawą zajęła się Najwyższa Izba Kontroli, która wzięła pod lupę kilkaset takich inwestycji w całej Polsce. Niedawno pojawił się raport po kontroli w gminie Fajsławice. Wynika z niego, że podczas przygotowywania tej inwestycji naruszono wiele przepisów.
NIK wytyka, gmina się broni
NIK wytyka m. in. to, że gmina niewystarczająco informowała mieszkańców o sprawie, czy zgodziła się, by to inwestor sfinansował zmiany w planie miejscowym, dzięki czemu mógł sam decydować gdzie i ile wiatraków powstanie. Inny z zarzutów dotyczy niegospodarności: gmina wydała prawie 68 tys. zł na zmiany w studium, a później pod wpływem narastających protestów, z niego zrezygnowała. Nielegalne miało też być zlecenie pracowni urbanistycznej opracowania zmian w planie miejscowym bez uchwały Rady Gminy.
- Z częścią tych ustaleń się nie zgadzamy. Inwestycja nie była przygotowywana w tajemnicy przed mieszkańcami, bo od 2010 roku omawiana była na każdej sesji rady, a mieszkańcy mogli w nich uczestniczyć - uważa Krzysztof Gałan, zastępca burmistrza.
Także zdaniem sekretarza gminy Jacka Kęcika ocena NIK jest nierzetelna. - Niektóre zarzuty są absurdalne. Inwestor nie miał wpływu na wszystko, a gmina nie ulegała jego presji. Dowodem jest to, że rada wstrzymała prace nad inwestycją. Jeśli chodzi o zmiany w studium, to musieliśmy zapłacić wykonawcy, bo wiązała nas umowa.
Co dalej ze sprawą?
Wójt zgłosił zastrzeżenia do kontroli i czeka na ich rozpatrzenie. Wiadomo, że inwestycja utknęła, co najmniej do przyszłych wyborów.
- Moim zdaniem powinny to zbadać organy ścigania - kwituje Michał Stępniak. NIK nie chciała się do tego odnieść, bo wciąż trwa "procedura kontrolna”.