Straty liczone w tysiącach złotych i jedna ofiara śmiertelna. To skutki pożarów, jakie w ostatnich dniach miały miejsce w powiatach chełmskim i włodawskim. Przyczyną każdego z nich były wadliwe lub źle utrzymane instalacje grzewcze.
Z kolei w Sawinie w kominie jednego z domów zapaliła się sadza. Pożar przeniósł się na całe mieszkanie. Na szczęście obyło się bez ofiar. Podobnie jak w Chełmie przy ul. Kolejowej, gdzie pożar wybuchł na zapleczu sklepu meblowego. Przyczyna pojawienia się ognia: nieprawidłowo zbudowany przewód kominowy. Ktoś bezmyślnie umieścił tam drewnianą belkę.
- To była tylko kwestia czasu, aby do takiego wypadku doszło - ocenia Piotr Ołówek, rzecznik chełmskiej straży pożarnej. - Dziwię się tylko, kto dopuścił do użytkowania instalacji w takim stanie. Przecież ktoś musiał dokonać jej odbioru.
Początek sezonu grzewczego odczuli już także włodawscy strażacy. W minioną niedzielę w Dołhobrodach zapaliła się piwnica, w której właściciel domu zrobił kotłownię. W tym przypadku przyczyną pożaru był nieszczelny piec centralnego ogrzewania. Skończyło się na stratach materialnych oszacowanych na 10 tysięcy złotych.
- Wiele pożarów zaczyna się właśnie od nieszczelnego pieca lub przewodów - twierdzi Paweł Matczuk, szef Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej we Włodawie. - Coraz częściej zdarzają się też przypadki pożarów spowodowanych przez niewłaściwy montaż kominków. Jednak zdecydowanie najwięcej tego typu zdarzeń bierze się z tego, że ludzie nie pilnują czyszczenia kominów. Zapala się sadza i problem gotowy.
O tym, że zaniedbujemy czyszczenie kominów, mówią także fachowcy. - Myślę, że ludzi zmusza do tego zła sytuacja finansowa. Chcą zaoszczędzić, na czym się da - mówi Marcin Czerpak, wiceprezes zarządu Chełmskiego Centrum Kominiarstwa. - Wizyta kominiarza kosztuje około 30-40 złotych. A żeby być pewnym, że wszystko jest w porządku, trzeba sprawdzać przewody kilka razy w roku. W przypadku ogrzewania gazowego dwa, a węglowego cztery razy na rok.