Z okien kamienicy stojącej przy skrzyżowaniu ulic Reformackiej i Ogrodowej w Chełmie zniknęły już stalowe kraty.
Artur Wojciechowski, który niedawno nabył część kamienicy i właśnie ją remontuje przyznaje, że zgłosił się do niego pewien mężczyzna, który po wojnie był
tu przetrzymywany i torturowany. Uprzedził, że środowisko takich ludzi jak on, nosi się z zamiarem umieszczenia na ścianie kamienicy pamiątkowej tablicy. Ma ona informować o tym, że mieścił się w niej Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego i jakich zbrodni się dopuścił.
- Nie mam nic przeciwko takiej inicjatywie - mówi Wojciechowski. - Chętnie udostępnię miejsce.
Inny pomysł na upamiętnienie tego miejsca kaźni ma Krystyna Mart, dyrektor Muzeum Chełmskiego. Osobiście zwiedziła zachowany areszt z okratowanymi okienkami i obitymi blachą drzwiami z charakterystycznymi judaszami. Przyznaje,
że atmosfera tego miejsca ją przytłoczyła.
- Idealnym rozwiązaniem byłoby zachowanie przynajmniej jednej celi - mówi Mart. - Moglibyśmy wówczas umieścić w niej historyczne pamiątki, nawiązujące do okresu komunistycznego terroru, organizować lekcje muzealne czy multimedialne pokazy.
Na początek Wojciechowski obiecał jej, że odstąpi muzeum kratę przedzielającą główną klatkę schodową, drzwi do cel czy stalowe zasuwy. Zapewnia, że żaden element oryginalnego wyposażenia aresztu nie zostanie wyrzucony na śmietnik, ani nie trafi na złom.
- Jeśli będzie taka potrzeba, to udostępnię muzeum nawet nie jedną, a dwie cele - mówi Wojciechowski. - Wierzę, że się z panią dyrektor dogadamy.
Mart szykuje się do rozmowy o konkretach. Zapewnia też, że ze swojej strony muzealnicy postarają się sporządzić dokumentację wszystkiego, co jeszcze się zachowało po siedzibie PUBP. - Niechby po tym niezapomnianym jeszcze w mieście strasznym miejscu pozostało chociaż tyle - mówi. - Ku pamięci i przestrodze.
Remont budynku w niczym nie przeszkadza w śledztwie prowadzonym przez Instytut Pamięci Narodowej w sprawie zbrodni popełnionych przez PUBP w Chełmie. Prokuratorów interesują ofiary i ich kaci. Z dotychczasowych ich ustaleń wynika,
że w chełmskiej katowni tego urzędu przetrzymywano, torturowano i mordowano ludzi tylko za to, że mieli nieodpowiednią przeszłość czy poglądy. Śledztwo rozwija się we wciąż nowych kierunkach. Przyznają, że byłoby ono o wiele bardziej skuteczne, gdyby wszczęto je przynajmniej 20 lat wcześniej.