Rozczarowaniem i finansową stratą zakończyła się dla Jacka M. transakcja, którą przeprowadził z przypadkowo napotkanym mężczyzną.
Chełmianin ulitował się nad losem obcokrajowca w tarapatach i zgodził się zostać nowym właścicielem złotego sygnetu, zwłaszcza że cena, czyli 100 złotych, wydała mu się okazyjna. Niestety, po wizycie u jubilera okazało się, że i tak przepłacił, bo sygnet wykonano nie ze złota, a z tombaku.
Jacek M. natychmiast pobiegł z tą sprawą na policję, a funkcjonariusze szybko zatrzymali oszusta. 33-letni Nicolae P. trafił do policyjnego aresztu. Najwyraźniej poczuwał się do winy, bo zgodził się dobrowolnie poddać karze.
Niemal identyczny scenariusz miało zdarzenie, do którego na początku maja doszło w miejscowości Karp w powiecie zamojskim. Wtedy ofiarą oszusta padł 34-latek z Białej Podlaskiej.
Mężczyzna przejeżdżał przez wieś i w okolicy lasu zobaczył zaparkowane na poboczu dwa auta, a obok nich kilka osób. Zwolnił i zatrzymał swój samochód. Natychmiast podbiegł do niego mężczyzna w wieku ok. 40-50 lat i łamaną polszczyzną oświadczył, że brakuje mu na paliwo, a do bankomatu szmat drogi.
Mieszkaniec Białej Podlaskiej zaproponował transport. Wdzięczny za pomoc obcokrajowiec wcisnął mu do ręki "złoty” sygnet i poprosił o pożyczenie 300 zł. Polak przystał na to, a z okazji był tak zadowolony, że za 500 złotych wziął dwie sztuki biżuterii. Kiedy dotarł do jubilera, dowiedział się, że kupił tombak. Na razie nie wiadomo, czy oba te zdarzenia można łączyć. (sad) (ak)