Burza na spotkaniu urzędników z zarządcami wspólnot i spółdzielni na temat segregacji śmieci. – „Nie straszcie nas karami, tylko dajcie kubły, na które czekamy.”
Suchej nitki na pomysłach urzędników nie zostawili zarządcy chełmskich wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych na spotkaniu w magistracie poświęconym segregacji śmieci. Dostało się też i nieobecnemu Longinowi Bożeńskiemu, przewodniczącemu Rady Miasta, który zaproponował przecież wysokość stawek za odpady komunalne.
Ale po kolei. Gospodarzem wtorkowego spotkania w chełmskim magistracie był Departament Komunalny. Jego dyrektor Marzena Kozaczuk zaprosiła zarządców i administratorów wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych z jednej i przedstawicieli Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej z drugiej strony, aby omówić nowe, bo obowiązujące od 1 lutego, zasady segregacji śmieci. Przypomnijmy, że chodzi o to, że w Chełmie segregacja jest już obowiązkowa i odpłatna – 10,90 zł za osobę zapłacą ci, co segregują, a czterokrotność stawki 43,60 zł od osoby zapłacą niesegregujący.
Urzędnicy najpierw stracili, zaskoczeni gradem szczegółowych pytań, inicjatywę, a potem głos, bo zarządcy i administratorzy zdominowali dyskusję.
– To, że w Chełmie są tanie śmieci, to czysta propaganda. Wystarczy jedna-dwie osoby w bloku, które śmieci nie posegregują, kontrola i zapłacą wszyscy. Dzięki Bożeńskiemu, pracownikowi miejskiej spółki, nie trzy razy więcej, tylko cztery razy! Świetnie wymyślone! – pochwalił z ironią przewodniczącego rady administrator wspólnoty ze Śródmieścia.
– Na jakiej podstawie prawej i jak w praktyce będą się odbywać te kontrole? Czy będzie można się odwołać? – pytała administratorka z ul. Lubelskiej. – Pracujemy nad wyborem najlepszego rozwiązania – mówił Andrzej Brudnowski, kierownik Zakładu Oczyszczania Miasta. – Widzimy to tak, że kierowca czy pracownicy zrobią zdjęcie, zapiszą numer posesji i przekażą te informacje do biura. Tu będzie weryfikacja, a potem sprawę przekażemy do Urzędu Miasta – wyjaśnił.
– W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości, mieszkaniec zapłaci za brak segregacji – dodała Elżbieta Fornal z Wydziału Gospodarki Odpadami Komunalnymi. To ostatnie zdanie sala przywitała pomrukiem. – Najpierw zapewnijcie nam odpowiednią liczbę kubłów, na które czekamy od miesięcy, a potem straszcie – odciął się jeden z administratorów.
– A ja jestem ciekaw, jak miasto wyegzekwuje złą segregację? – dociekał administrator wspólnoty z ul. Wołyńskiej. – Jakoś nie sądzę, żeby urzędnicy bawili się w śledztwa. Zwalą winę na nas, zarządców, i na dodatek jeszcze zastosują odpowiedzialność zbiorową. A efekt będzie odwrotny od zamierzonego, bo zamiast ludzi do segregacji zachęcać, spowodujecie, że nikt się nie będzie segregacją przejmował tylko płacił wyższą stawkę, bo co więcej można zrobić?
– Przecież było tak, że ich namierzyłam i pokazałam, bo nawet wyciągi bankowe z danymi wyrzucili. Poszłam z tym na Straż Miejską i… nic się nie stało. Więc nie gadajcie, że macie jakieś pomysły na weryfikowanie tych, którzy podrzucają śmieci innym. Najpierw trzeba się było z nami spotkać, poznać nasze zdanie a przede wszystkim problemy naszych wspólnot, a potem przyjmować uchwały. Gdzie są teraz ci mądrzy radni? Nie lepiej byłoby podnieść stawkę na 20 zł, zapewnić worki i kolorowe kubły za te pieniądze? – mówił zarządca z Dyrekcji.
Po dwóch godzinach słownych przepychanek, pytań i odpowiedzi, sala jeszcze niedawno pękająca w szwach, zaczęła pustoszeć. – Szkoda czasu i tak zrobią po swojemu – podkreślił jeden ze spółdzielców. – I szkoda, że nie potraktowali nas jak partnerów, tylko petentów.