Lokatorzy mieszkań administrowanych przez Przedsiębiorstwo Usług Mieszkaniowych w Chełmie nie kryli zaskoczenia, kiedy na swoich ostatnich rachunkach zobaczyli nową pozycję dotyczącą zimnej wody. Nikt ich nie poinformował skąd wzięła się dodatkowa opłata. Co ciekawsze, administrator tłumaczy jej wprowadzenie zupełnie inaczej niż spółka komunalna zaopatrująca w wodę.
Nasz Czytelnik próbował zasięgnąć informacji w administracji, tam jednak nie potrafiono mu jej udzielić. Ponad 80-letniego interesanta, pracownik odesłał do siedziby spółki na peryferiach miasta.
Jak się dowiedzieliśmy, nie tylko Zbigniew Burzyński, ale też wielu innych lokatorów, usiłowało wyjaśnić, za co właściwie mają płacić.
- Rzeczywiście, nie poinformowaliśmy o zmianie w rachunkach, tzn. nie wysyłaliśmy do lokatorów żadnych pism - przyznał Zdzisław Lejman, prezes PUM. - Ale wszelkie informacje na ten temat można uzyskać u nas telefonicznie albo osobiście.
Lejman obiecał, że dopilnuje, aby pracownicy administracji kompetentnie i wyczerpująco wyjaśnili lokatorom, skąd wzięła się dodatkowa opłata. A skąd się wzięła?
- Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej domaga się od nas uregulowania zobowiązań wynikających z tytułu zwiększonego zużycia wody - tłumaczy Lejman. - Za ostatnie dwa miesiące to kwota prawie 20 tysięcy złotych.
Prezes wyjaśnia, że określenie rzeczywistego zużycia było możliwe po zainstalowaniu w większości budynków indywidualnych wodomierzy. Różnica między ich pomiarami, a wodomierzem głównym wskazywała, za ile wody dostarczonej do MPGK nie zapłacono.
Lokatorzy uważają, że woda, za którą każe im się płacić, prawdopodobnie wycieka nieszczelnymi rurami.
- Nic podobnego - protestuje Lejman. - Gdyby instalacja była nieszczelna, wiedzielibyśmy o tym. To kwestia zaworów i przeciekających kranów w mieszkaniach. A o to powinni już zadbać lokatorzy.
Zupełnie inną teorię na ten temat ma Longin Bożeński, pełnomocnik zarządu ds. inwestycji i obsługi klienta MPGK. - Różnice odczytów biorą się stąd, że urządzenia pomiarowe są różnej klasy - mówi Bożeński. - Z pewnością nie jest to wina cieknącej wody. Chodzi o to, aby proporcjonalnie i solidarnie rozliczyć tę wodę, która została dostarczona do budynku.
Czyja to wina, że wodomierze są różne? - To sprawy techniczne - kwituje pełnomocnik.
Najwyraźniej osoby zainteresowane wysokością swojego rachunku niemające wykształcenia technicznego nie mogą dowiedzieć się na co tak naprawdę przeznacza się ich pieniądze. Wygląda jednak, że wody, za którą płacić każe i MPGK i PUM, nikt tak naprawdę nie zużył. Ale lokatorzy i tak muszą uregulować rachunki. Choćby za to, że urządzenia pomiarowe instalowane przez te dwie spółki nie są doskonałe.