Rozmowa z Jarosławem Szymańskim, dyrektorem Poleskiego Parku Narodowego.
• Park właśnie świętował 25-lecie swojego istnienia. Wskaże Pan najważniejsze momenty tego ćwierćwiecza?
– Oczywiście najważniejszy był sam moment powołania PPN dokładnie 1 maja 1990 r. To był szczególny rok charakteryzujący się nie tylko polityczną odwilżą sprzyjającą zmianom ustrojowym. Wtedy też dokonały się istotne zmiany w postrzeganiu ochrony przyrody. Oprócz naszego parku w tym samym czasie został powołany także Drawieński Park Narodowy. Później, w 1994 r. przełomowym momentem było przyłączenie do parku nowych, niezwykle cennych pod względem przyrodniczym terenów, Bagna Bubnów i Łąk Pieszowolskich. W tym samym roku park odwiedził prymas Józef Glemp.
• To nie była tylko kurtuazyjna wizyta?
– Nie jest tajemnicą, że w tamtym czasie powstanie parku nie było powszechnie akceptowane przez miejscową społeczność. Myślę, że do pewnego stopnia wizyta prymasa Glempa i to, co mówił podczas homilii w świątyni w Urszulinie, odczarowało przynajmniej niektóre związane z parkiem mity i obawy mieszkańców. Wcześniej między innymi podejrzewano nas, że sprowadzimy wilki, które niechybnie zdziesiątkują wypasane na łąkach bydło.
• Czym PPN wyróżnia się na tle innych parków?
– Wcześniejsze parki miały charakter leśny. Nasz park stoi wodą, czyli w połowie ma charakter wodno-błotny. Reszta to lasy.
• Największe osobliwości PPN to…
– …siedliska żółwia błotnego. Gdyby przyszło nam zmieniać nasz logotyp, to zdecydowanie pojawiłby się w nim już nie żuraw, ale żółw. Od kilkunastu lat prowadzimy czynną ochronę tego gatunku. W tym czasie wypuściliśmy do środowiska już przeszło 9 tys. małych żółwików, które wykluły się w naszym ośrodku. W ramach fauny naszą dumą jest obecna na Bagnie Bubnów niezwykle rzadka już wodniczka. A jeśli chodzi o florę, to mamy u siebie spotykane tylko na dalekiej północy takie gatunki, jak brzoza niska, czy wierzba lapońska. Warto wymienić także kilkanaście gatunków storczyków, z których każdy objęty jest ochroną.
• PPN to atrakcja turystyczna, ale i wielkie, zielone laboratorium naukowe. Jest dostatecznie wykorzystywane?
– Co roku realizujemy po kilkadziesiąt tematów badawczych. Autorami niektórych z nich są goście z zagranicy. Był czas, że naukowcy z Niemiec czy Holandii usiłowali nas pouczać. Teraz raczej uczą się od nas. Aktualnie mamy u siebie dwóch praktykantów z Francji zainteresowanych naszymi doświadczeniami związanymi z zarządzaniem lasami objętymi ochroną. Tak jak ich poprzednicy, kiedy wrócą do siebie, będą naszymi ambasadorami. PPN co roku odwiedza już około 50 tys. gości.