Wypowiadając się w Radiu ZET Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej, poinformował słuchaczy, że NATO postanowiło zająć się "zielonymi ludzikami. - Wojsko, Straż Graniczna i inne służby bardzo poważnie do takiej ewentualności się szykują - zapewnił szef MON. Na razie jednak - jak nas zapewniono w Nadbużańskim Oddziale Straży Granicznej - jego funkcjonariusze jeszcze się na nikogo takiego nie natknęli.
- Nie da się już grać taką kartą jak "zielone ludziki”, uznając, że wtedy NATO będzie myślało, że to nie jest prawdziwa agresja. "Zielone ludziki” to jest zwykła agresja i zostało to nazwane po imieniu - podkreślił minister.
Tomasz Siemoniak zapewnił, że polskie służby, w tym przede wszystkim wojsko i Straż Graniczna szykują się na ewentualne przenikanie przez granice nieoznakowanych oddziałów. Przywołał też jak najgorsze polskie doświadczenia z 1939 r. i piątej kolumny. Tymczasem wywołana przez szefa MON Straż Graniczna, w tym Nadbużański Oddział SG na "zielonych ludzików” jeszcze się nie natknął.
- NOSG realizuje ustawowe obowiązki w ochronie granicy państwowej - mówi st. chor. Dariusz Sienicki, rzecznik komendanta NOSG. - Jak do tej pory na chronionym przez nas odcinku nie wystąpiły żadne szczególne sytuacje. Mieszkańcom rejonu przygranicznego nic, ani nikt nie zagraża. Nic podobnego nie zostało stwierdzone w ramach rutynowej służby, jak i działań rozpoznawczych. Z tego, co pamiętam, w historii oddziału nie zdarzyło się, aby jego funkcjonariusze mieli do czynienia z grupami o charakterze paramilitarnym, ani tym bardziej wojskowym. Niezmiennie od lat naszym największym problemem jest przemyt wyrobów akcyzowych.