Siennica Nadolna to mała wieś pod Krasnymstawem. W ostatnich dniach mówiły o niej media w całym kraju. W wypadku, do jakiego doszło w piątek, rannych zostało 10 osób. Sprawca popełnił we wtorek samobójstwo w areszcie.
– Było tuż po 18, kiedy usłyszałem karetki. Jedna za drugą. Pomyślałem, że coś musiało się stać – wspomina Tadeusz August. – Potem zadzwonił telefon, że był wypadek. Że Ola i Agnieszka są ranne. Wyjechałem na miejsce, ale dostałem kolejny telefon, że obie są już w szpitalu w Krasnymstawie. Potem okazało się, że Ola musi jechać do szpitala w Lublinie. Pojechałem za karetką i tak już zostałem tu przy niej.
Do szpitala w Lublinie trafiły trzy najbardziej poszkodowane dziewczynki. Do Krasnegostawu siedmioro rannych. Wczoraj w krasnostawskiej lecznicy pozostawały jeszcze trzy osoby, w tym mama 9-letniej Oli.
Mieszkańcy wsi jeszcze nie otrząsnęli się po piątkowym wypadku, gdy w środę pojawiła się kolejna dramatyczna wiadomość: Radosław K. popełnił samobójstwo w celi aresztu. – We wtorek o godz. 22.55 oddziałowy podczas kontroli zauważył mężczyznę wiszącego na pętli zrobionej ze sznurówek i ściągaczy bluzy dresowej – mówi kpt. Paweł Pietszczyk, oficer prasowy Aresztu Śledczego w Krasnymstawie.
Szok i niedowierzanie. Wszyscy pamiętają, gdy w niedzielę 36-latek przed kamerami TVN 24 mówił, że nie chciałby żyć.
Okoliczności śmierci Radosława P. bada nie tylko prokuratura – dziś wiemy, że już nie rejonowa, a okręgowa – ale także sam Areszt Śledczy i specjalna komisja z Centralnego Zarządu Służby Więziennej powołana przez ministra sprawiedliwości.
– O ustaleniach komisji poinformujemy podczas konferencji prasowej w poniedziałek – mówi Luiza Sałapa, rzecznik Centralnego Zarządu SW.
– Na pewno zechcemy skorzystać z ustaleń tej komisji – zapowiada Romuald Sitarz, rzecznik zamojskiej Prokuratury Okręgowej.
W piątek zostanie przeprowadzona sekcja zwłok 36-latka. W prokuraturze nikt jednak się nie spodziewa, aby jej wyniki przyniosły przełom w śledztwie. Śledczy już dziś mówią: Wszystko wskazuje na samobójstwo.
Motywów już nikt nie odgadnie. Jedni uważają, że sprawca wypadku poczuł wyrzuty sumienia, inni: że stał się ofiarą medialnej nagonki.
– Sam sobie wyrok zrobił, bez sądu, bez niczego – mówi Tadeusz August. – Szkoda tylko jego dzieci, tak samo jak i naszych szkoda. Nie musiał tego robić, ale to jego wybór. Mógł odsiedzieć, co mu sąd nakaże i wyjść na wolność.
Choć o samobójcy mówi się we wsi dużo, to mieszkańcy nie zapominają o rodzinach jego ofiar. Zaczęli organizować dla nich spontaniczne zbiórki. – Zobaczymy, ile uda nam się uzbierać. Każdy grosz się liczy – mówi Krzysztof Monachiewicz, sołtys Siennicy Nadolnej Wieś. – W końcu, to nasi sąsiedzi, a takie nieszczęście mogło spotkać każdego z nas.