Rzuca aktami, krzyczy, terroryzuje protokolantów. Tak ma się zachowywać w pracy Anna C., sędzia Sądu Rejonowego w Chełmie, którą czeka postępowanie karne i dyscyplinarne. Wciąż jednak chroni ją immunitet
Jakim prawem sędzia, przeciwko której toczy się postępowanie karne, nadal sądzi?” – pyta autor listu do naszej redakcji. – „Pani sędzia pomimo tego, że jest oskarżona, nadal terroryzuje pracowników Sądu Rejonowego w Chełmie. Nie zaprzestała lobbingu, czuje się bezkarna.”
O sędzi Annie C. pisaliśmy już kilka razy. W 2014 r. rzecznik dyscyplinarny skierował do Sądu Dyscyplinarnego dwa wnioski, które jej dotyczą. W jednym zarzucił podrobienie wyroku w sprawie karnej i poświadczenie nieprawdy w protokole. W drugim jest mowa o poświadczeniach nieprawdy w czterech sprawach. Z kolei sprawą nakłaniania protokolantów do fałszowania protokołów z rozpraw, które nigdy się nie odbyły, zajęła się prokuratura (patrz ramka).
Problem w tym, że aby przeprowadzić postępowanie karne wobec sędzi, Sąd Apelacyjny najpierw musi pozbawić ją immunitetu.
– Uchwałę w tej sprawie, łącznie z udzieleniem prokuratorowi rejonowemu pozwolenia na pociągnięcie Anny C. do odpowiedzialności karnej, Sąd Apelacyjny podjął już 5 listopada 2014 r. – mówi Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Lublinie. – Jednocześnie zawiesił ją w czynnościach służbowych oraz obniżył wynagrodzenie. Anna C. odwołała się jednak do Sądu Najwyższego.
Wiosną zeszłego roku Sąd Najwyższy uchylił orzeczenie niższej instancji i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. Nakazał też przesłuchanie dodatkowych świadków. – Przesłuchanie ostatniego z nich wyznaczono na 11 marca – dodaje Barbara du Chateau.
Po uchyleniu wyroku przez Sąd Najwyższy Anna C. mogła wrócić do pracy. Z Włodawy przeniosła się wówczas do II Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Chełmie. Wówczas tamtejsze protokolantki, podobnie jak wcześniej ich włodawskie koleżanki, wystosowały oświadczenie, że nie będą protokołować jej rozpraw. Nikt ich jednak z tego obowiązku nie zwolnił.
–„Protokolanci boją się chodzić z nią na salę rozpraw, bo nie wiedzą czego mogą się spodziewać. Jedna protokolantka wróciła do sekretariatu zapłakana, inna była w tak złym stanie psychicznym, że poszła na miesięczne zwolnienie” – opisuje nasz czytelnik, który dodaje, że na sali sądowej sędzia rzuca aktami, krzyczy. Jest rozchwiana emocjonalnie, wybucha złością z nieznanych powodów.
Przełożeni Anny C. problem znają. Sędzia już kilka razy była wzywana „na dywanik”.
– Anonim o podobnej w treści trafił na moje biurko w listopadzie – przyznaje Ewelina Lewczuk-Zembrzycka, zastępca przewodniczącej Sądu Rejonowego w Chełmie. – Odbyłam wówczas z sędzią Anną C. rozmowę, przypominając jej o obowiązku właściwego zachowywania się w pracy. Zarządziłam też rotację w protokołowaniu. Sędzia okręgowy również wezwał ją na rozmowę. O przebiegu nie zostałam poinformowana.
Kiedy próbowaliśmy porozmawiać z Anną C. usłyszeliśmy, że „nie ma w zwyczaju rozmawiać z mediami”.
Sprawa odroczona, a wyrok wydany
O sprawie Anny C. zrobiło się głośno w lutym 2014 roku, po tym jak do włodawskiej prokuratury dotarł wyrok w sprawie mężczyzny przyłapanego na jeździe rowerem po alkoholu. Wcześniej jednak ten sam sąd powiadomił śledczych, że rozprawa została odroczona, bo rowerzysta nie stawił się w sądzie.
Reakcją prokuratury było postawienie protokolantowi zarzutu poświadczenia nieprawdy. Artur M. został zawieszony i czeka na proces. Od roku dostaje tylko połowę swojego wynagrodzenia. Wcześniej skarżył się swoim przełożonym, że sędzia przymusza go do poświadczenia nieprawdy w dokumentach.